Krychowiak chodził do przedszkola położonego kilkaset metrów od domu.
- Był normalnym dzieckiem, może bardziej ruchliwym i żywiołowym - wspomina dyrektor przedszkola, pani Danuta Miętka (50 l.). - Pamiętam, że zawsze widziałam go z piłką pod pachą. Kiedyś wziął udział w przedstawieniu na Dzień Matki i razem z kolegami pięknie recytował wyuczony na pamięć wierszyk. Do dziś to wspominamy.
Do szkoły podstawowej Grzegorz miał niewiele dalej. Jak wspominają nauczyciele, najlepszy był z przedmiotów ścisłych. - Czasami był trochę za bardzo rozkojarzony, ale uczył się dobrze. Lubił oglądać mapę, interesował się geografią. A teraz sam zwiedza świat - podkreśla Wioletta Matiaszowska (52 l.), która uczyła Krychowiaka przyrody.
Finał Ligi Europy: Chcesz bilety na Stadion Narodowy? Zagraj w piłkę
Grzegorz dobrze radził sobie w szkole również dzięki twardemu wychowaniu w domu. Ojciec, Edward Krychowiak (58 l.), gonił syna do nauki.
- W domu był czas na "naukę własną". Synowie przychodzili ze szkoły około 17 i rozchodzili się do swoich pokojów. Do godz. 19 był czas na naukę, a potem - spać. Przykładałem się do wychowania dzieci, nawet z pracy w wojsku w tym celu zrezygnowałem. Uczyłem ich systematyczności, przykładania się do obowiązków. Uznaję to za swój sukces - chwali się pan Edward, który jednak nie namawiał Grzegorza, by poszedł jego śladem i wstąpił do wojska.
- Ja za niego to wojsko odsłużyłem. On miał się uczyć i skończyć studia. "Ale przecież Ronaldo nie umie czytać" - mówił mi Grzesiek. "Mnie Ronaldo nie obchodzi. Masz się uczyć. Ja mam byle jakie wykształcenie, ale ty masz mieć normalne" - nie dawałem za wygraną. I tak go gnębiłem, że w końcu zrobił tego magistra. Miał się poświęcać nauce i grze. A czas na rozrywki będzie miał w innym terminie - zaznacza.
GAFA UEFA, na trofeum Ligi Europy zamiast flagi Polski jest...
Pan Edward miał z Grzegorzem również trochę problemów wychowawczych.
- Najgorzej było w internacie w Gdyni. Jak się dorwał tam do towarzystwa gwiazdor z reprezentacji, to trudno było nad nim zapanować. Pan w internacie nie będzie mu przecież uwagi zwracał. Rozstawiał wszystkich, chciał skład ustalać. Lekcje sobie sam wybierał, nie chciał na wszystkie chodzić. Pani wychowawczyni w końcu zadzwoniła, że nie daje sobie z nim rady. Wsiadłem w samochód i tam pojechałem. Przez tydzień z nim w pokoju mieszkałem! No i doprowadziłem go do porządku, szybko się zmienił. Bałem się alkoholu, narkotyków i innych rzeczy. Chłopak był nieprzygotowany do życia w mieście. Takich sytuacji, że przez całą noc nie spałem, bo się o niego martwiłem, było mnóstwo - wspomina Krychowiak senior i dodaje:
- Wychowywaliśmy go na twardego chłopa, więc nawet ostatnie złamanie nosa nie zrobiło na nim wielkiego wrażenia. Nie płacz, tylko ciężka praca i samodzielność. Dlatego wszędzie daje sobie radę - kończy pan Edward.