- Spotkanie z New Saints traktujemy naprawdę serio - mówi "Super Expressowi" obrońca Legii Jakub Rzeźniczak (27 l.). - Każdym kolejnym meczem musimy budować swoją formę. Gry towarzyskie to co innego niż spotkania o punkty, to zupełnie inny wysiłek. A to, że osiągamy w tych spotkaniach dobre wyniki, powoduje, że stajemy się coraz silniejsi mentalnie.
Awans Legii do następnej rundy wydaje się formalnością. Tam na "wojskowych" czekać będzie najprawdopodobniej norweskie Molde.
- Nie mamy zbyt dobrych wspomnień ze starć z norweskimi drużynami, bo rok temu odpadliśmy z Rosenborgiem w eliminacjach do Ligi Europejskiej. Cieszę się, że nie jedziemy do jakiegoś egzotycznego miejsca, bo wolę grać w cywilizowanych krajach. Trudno mi porównywać Molde i Rosenborg. Molde to troszkę piłki siłowej, ale też świetna technika i trener, który kiedyś znakomicie grał w piłkę. Myślę, że bardziej będzie mu zależało na tym, by grać piłką, a nie kopać ją wysoko - uważa "Rzeźnik".
W ostatnim spotkaniu z Widzewem (5:1) Rzeźniczak zagrał bardzo dobrze. Był pewny w obronie, strzelił gola i mógł dołożyć kolejnego.
- To nie jest tak, że rywalizacja z Łukaszem Broziem i Bartkiem Bereszyńskim o miejsce w składzie dobrze mi robi. Po prostu uporałem się ze swoim problemem, którym była kontuzjowana noga. Przez długi czas mnie bolała, ale teraz na szczęście jest OK i mogę skoncentrować się wyłącznie na grze. Rywalizacja jest i myślę, że każdemu z nas wychodzi na dobre. To jest kwintesencja futbolu, w takim zespole jak Legia tak powinno być - przynajmniej dwóch, a czasami i trzech zawodników na jedną pozycję - podkreśla piłkarz.
Rzeźniczak mimo dużych kłopotów w poprzednim sezonie, w letnim okienku nie rozpatruje odejścia z zespołu.
- Nie wiem, czy ktoś by mnie chciał. Pół roku nie grałem w piłkę, więc moja karta przetargowa nie była za silna. A poza tym jestem w najlepszym klubie w Polsce i nie czuję się najsłabszy. Wiedziałem, że jeśli zdrowie dopisze, to mogę spokojnie rywalizować o miejsce w składzie - zarzeka się.