Puchar Ligi Mistrzów

i

Autor: Eastnews Puchar Ligi Mistrzów

Losowanie półfinałów Ligi Mistrzów 11.04.2014: To będą wielkie rewanże!

2014-04-11 12:53

Prawdpodobnie jesteśmy uzależnieni. Obecny sezon Ligi Mistrzów przypomina bowiem randkę z Megan Fox. Już sam fakt poznania jej zwala nas z nóg, a przed nami dopiero półfinały. I to jakie! Cokolwiek wyczarują rączki Gianniego Infantino, za dwa tygodnie w Londynie, Madrycie i Monachium nie będzie potrzeby wykorzystania rac dymnych. Powietrze stanie się wystarczająco gęste od emocji.

Trudne jest życie fana futbolu. Na odpoczynek nie ma czasu. Ledwo przyjmie się do wiadomości zakończenie ligowej kolejki, a już na murawę wychodzą bohaterowie Champions League. I ciśnienie rośnie. Po dziewięćdziesięciu minutach emocjonalnego rollercoastera kładziemy się spać równie zmęczeni jak bohaterowie wieczoru, więc podstawowa zasada kibica jest prosta: nigdy nie idź w stronę światła. W takim momencie są tylko dwa możliwe scenariusze: latarki policyjne, albo ostatnia podróż. I nawet nie wiadomo co gorsze.

>>>Smutny Leo Messi! Zobacz zdjęcia!

I o ile serce już kilka razy mocniej zabiło, o tyle mamy dla wszystkich szczęśliwą wiadomość: pokaz fajerwerków dopiero się zaczął. Największe rakiety wciąż czekają. Na początek, w piątek wieczorem, odpalona zostanie pierwsza z nich. Gianni Infantino wylosuje pary półfinałowe.

I od razu uściślijmy: nie istnieje na tym etapie pojęcie szczęśliwego losowania. Słabeuszy już nie ma. Mamy tylko czwórkę siłaczy, a na dodatek każdy z nich ma pozostałym sporo do udowodnienia.

>>>Zobacz jak relacjonowaliśmy ćwierćfinał Atletico - Barcelona!

Mourinho najchętniej rzuciłby się po kolei na wszystkich. Guardioli wciąż jest winien ripostę za lata pracy w Madrycie, Simeone pokonał go w ostatnim finale Pucharu Króla, a ewentualny triumf na Santiago Bernabeu byłby dla niego więcej niż satysfakcjonujący. Stanowiłby niezbity dowód, że akurat Portugalczyk nie myli się nigdy. Zawieść mogą tylko wykonawcy.

To nie koniec. Derby Madrytu? Stołeczna policja miałaby co robić. Trudno też wskazać faworyta. Na pewno wygraliby producenci zapalniczek. A Real - Bayern i rewanż za półfinały sprzed dwóch lat? Guardiola przez lata stanowił prawdziwy koszmar 'Królewskich', a przecież pojedynki obu ekip to historia Champions League. Równie zaciętej rywalizacji w Europie chyba nie ma.

>>>Robben i Ribery wciąż rządzą i dzielą!

Pozostaje ostatnia możliwość. Bayern na przeciw Atletico. Dla 'Los Colchoneros' byłoby to swoiste 'deja vu'. W poprzedniej rundzie wyeliminowali przecież Barcelonę, w której Guardiola przez lata pracował.

A to nie koniec. Mówi wam coś data 15 maja 1974 roku? To jeden z tych dni, w których zmienia się historia. Finał Pucharu Mistrzów na stadionie Heysel w Brukseli. Niedoceniane Atletico na przeciw faworyta z bogatej Bawarii. Spotkanie - dziwoląg. Hiszpanie ruszyli od pierwszej minuty. Atakowali z pasją i zaangażowaniem, a Niemcy cofnęli się głęboko na swoją połowę. Gerd Muller nie istniał, Franz Beckenbauer wybijał na oślep, a Sepp Maier fruwał tylko od słupka do słupka. Bramka dla 'Los Colchoneros' wydawała się kwestią czasu. I padła, ale dopiero w 114 minucie [trafił zmarły niedawno Luis Aragones].

>>>Tak się strzela w Lidze Mistrzów! Zobacz skróty!

I wtedy sprawę w swoje ręce wziął Hans-Georg Schwarzenbeck. Nazwać Niemca piłkarskim drwalem, to jak określić Ferrari mianem 'sportowego samochodu'. Nawet nie zbliżymy się do prawdy. Stoper Bayernu przypominał raczej niemiecki czołg. Solidny, niezawodny i kompletnie pozbawiony emocji. Na sekundy przed końcem starcia na Heysel zdecydował się jednak na uderzenie. Chyba mu zeszło. Piłka leciała wolno, nisko, ale mijała kolejne nogi i niespodziewanie doturlała się do hiszpańskiej bramki. Miguel Reina zareagował za późno. Nie było wówczas karnych, więc remisowa rywalizacja rozstrzygnąć się miała w powtórzonym spotkaniu, w którym gracze Atletico sił już nie mieli.

Przegrali 0:4 i do podobnych sukcesów nie zbliżyli się nigdy. Aż do wczoraj. Czas na rewanż i powtórkę?

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze