Piłka nożna spać nie można

i

Autor: AP Photo/Jose Breton, Piotr Grzybowski/Super Express

Liga Mistrzów

Michał Listkiewicz po Real-Bayern: nie wierzę, że syn przepraszał De Ligta

2024-05-09 10:19

O trzynastej minucie doliczonego czasu gry meczu Real-Bayern mówi cała piłkarska Europa. Niemcy są wściekli na polski zespół sędziowski, który ich zdaniem zabrał im szansę na wyrównanie wyniku i doprowadzenie do dogrywki. Bayern trafił do siatki za sprawą Matthijsa De Ligta, ale już po gwizku Szymona Marciniaka i sygnalizacji Tomasza Listkiewicza. Co o zamieszaniu w końcówce hitowego półfinału Ligi Mistrzów sądzi Michał Listkiewicz? - Burza w szklance wody. Gromy Niemców są przesadzone - mówi były wybitny sędzia, ojciec Tomasza Listkiewicza.

To właśnie syn "Listka" podniósł chorągiewkę do góry w 13. minucie doliczonego czasu gry. Po chwili wszyscy usłyszeli gwizdek, po którym jeszcze piłkę do siatki skierował Matthijs de Ligt. Obrońca Bayernu nie mógł jednak cieszyć się z gola, bowiem gra została przerwana. Tomas Tuchel wpadł w szał, a razem z nim cała ławka rezerwowych Bayernu. Całe Monachium poczuło się skrzywdzone decyzją polskiego zespołu sędziowskiego z Szymonem Marciniakiem na czele...

– Czy rozmawiał Pan już z synem o tej sytuacji?

– Nie mam w zwyczaju rozmawiać z synem po meczach. Według mnie to trochę burza w szklance wody. Nie wiemy, czy ten spalony był, dla mnie bardziej był niż nie był. To może rodzinne... W półfinale mistrzostw świata w 1990 r. miałem podobną sytucję, "podniosłem" spalonego Salvatore Toto Schillaciego i bramki nie uznaliśmy. Nie byłem w 100 proc. pewny, czy jest spalony. Na nosa zdecydowałem. Pół godziny po meczu, po analizie, przyznano mi rację. Był spalony – taki 7 cm. Miałem szczęście. Więc to może rodzinne (śmiech).

– Wtedy odpadli Włosi, teraz z gry o Ligę Mistrzów wypadł dumny Bayern...

– Gromy Niemców są przesadzone. Nie rozumiem ich. Strzał De Ligta nastąpił po gwizdku, sporo po gwizdku. Co najmniej 5 sekund. Piłkarze Realu mogli stanąć i obserwować, jak De Ligt kopie piłkę. Lunin też specjalnie się nie sprężał. Inaczej wyglądałaby sytuacja, gdyby to było w trakcie walki i strzelec końcem buta strzelił mimo aktywnej interwencji obrońców. Tutaj zdobycie rzekomej bramki nastąpiło, gdy gra już stanęła. Przed nim było dwóch obrońców, De Ligt był sam. Nie wiadomo, czy ta piłka by w ogóle do niego dotarła, a jeżeliby dotarła, to byłby doskok i reakcja obrońców.

– Z drugiej strony De Ligt w wywiadzie wyznał, że Tomek Listkiewicz go przeprosił po meczu.

– W to nie chce mi się wierzyć, bo sędziom nie wolno przepraszać. Syn ma na tyle doświadczenia... Przerabiałem wielokrotnie, że trenerzy i działacze mówili, że sędziowie przyznali się do błędu i przepraszali. To nie jest prawda. Sędziowie mają zakaz, oni nie są od przepraszania. Trudno mieć pretensje do De Ligta, bo to są emocje, ale nie wierzę, że mój syn, czy ktokolwiek inny przepraszali. Za co? Za przerwanie gry po spalonym? Gdyby chodziło o niesłuszne wyrzucenie z boiska, to jeszcze rozumiem. Przeprosiny indywidualne itd. W takiej sytuacji, gdy raczej jest spalony i gra wstrzymana, to w przeprosiny nie wierzę.

– Do momentu tej sytuacji raczej cały polski zespół spisał się bardzo dobrze.

– Tak... Ta druga bramka dla Realu Madryt, asystent Adam Kupsik podniósł chorągiewkę, ale świetnie zapracował VAR. Na moment asystent źle ocenił, ale to się zdarza, na koniec efekt był dobry, bo bramka została uznana. Nasi dobrze sędziowali, ale będzie jeszcze trochę hałasu, głównie ze strony Niemców. Sędziowie to przeżyją, przeżyli to już kilka razy. Myślę, że jak na spokojnie Karl-Heinz Rummenige, z którym jestem zaprzyjaźniony, obejrzy to raz jeszcze, to uzna, że nie w tej akcji leżała przyczyna porażki. Porażki trzeba szukać w dużym błędzie Manuela Neuera, który dał gola na 1:1 i chyba w zmianach Tomasa Tuchela, bo po nich gra Bayernu trochę się skończyła.

– I akurat w tych opiniach o zmianach Tuchela nie jest Pan osamotniony.

– Często tak jest, że trener, czując, że coś mógł zrobić lepiej, wypiera swoje błędy atakami na sędziego. Powtórzę, ja w przeprosiny syna nie wierzę. Sędziowałem tyle lat, znam wytyczne FIFA i UEFA.

– Pewnie burza jeszcze potrwa...

– Ale nie za długo. Zaraz nasi sędziowie mają egzaminy przed Euro 2024. Fizyczne i kondycyjne. Muszą to zamieszanie szybko z głowy wyrzucić. Mogą być z siebie zadowoleni, szczególnie Szymon kapitalnie zarządzał tym meczem. Nie dał się nabierać, a było kilka upadków w polu karnym. Szymon potwierdził wielką formę, a że były kontrowersje z oceną jednego czy dwóch spalonych... Od tego się nie ucieknie.

Szymon Marciniak i Jakub Błaszczykowski w Alei Gwiazd Stadionu Narodowego
Listen on Spreaker.
Najnowsze