„Super Express”: - Musi pana serce boleć, jak pan patrzy na tabelę… I na grę Śląska pewnie też, prawda?
Waldemar Prusik: - Boli jak najbardziej. Miejsce w tabeli jest – powiedziałbym – tragiczne. A gra nijak nie napawa optymizmem. Z taką dyspozycją Śląskowi trudno się będzie utrzymać.
- Pół roku temu we Wrocławiu była ekstaza po tytule wicemistrzowskim. Czemu dziś jest, jak jest?
- Trzeba pytać tych, którzy opiniowali i przeprowadzali letnie transfery w Śląsku. Ja sam zastanawiam się, jak można było niektórych zawodników tutaj ściągnąć...
- Kto pana rozczarował?
- Długa lista… Tudor Baluta, Mateusz Bartolewski, Serafin Szota; nawet Sebastian Musiolik, który nie spełnia swojej roli i oczekiwań wobec niego. Tak naprawdę nie trafiono chyba z żadnym transferem. Żaden z zakontraktowanych zawodników nie okazał się nabytkiem na miarę zastąpienia tych, którzy odchodzili: Erika Exposito, Matiasa Nahuela Leivy, Patricka Olsena, Martina Konczkowskiego, Patryka Janasika.
14-letni piłkarz Śląska Wrocław zginął po potrąceniu na pasach. Wiemy, ile grozi sprawcy wypadku
- Zawiodły tylko transfery, czy jednak i sposób przygotowania drużyny do sezonu?
- Nie miałem okazji przyglądać się przygotowaniom, więc trudno mi je ocenić. Coś natomiast ewidentnie „nie zagrało”. Myślę, że trochę zlekceważono porażki z początku sezonu. W efekcie drużyna wpadła w dołek psychiczny, z którego trudno jest wyjść. Bezskutecznie szukano przez wiele miesięcy skutecznego ustawienia i systemu gry. Na dodatek nie widziałem w tej drużynie – choćby w ostatnim meczu z Lechią – determinacji w grze, walki o wynik.
- Po drodze podziękowano trenerowi Jackowi Magierze, ale poprawy nie ma...
- Kiedy patrzę na mecze Śląska, nie widzę w jego grze dyscypliny taktycznej, zwłaszcza w defensywie. Za duże odległości między zawodnikami, szwankuje powrót na pozycję. Co gorsza; najwyraźniej „siada głowa” u zawodników. Nie ma takich, którzy wzięliby odpowiedzialność, ciężar gry na siebie. Najczęściej grają do tyłu, ewentualnie do boku. Nie ma piłkarzy, którzy spróbowaliby trudniejszych, bardziej ryzykownych zagrań.
Wicemistrzowie Polski odpowiedzieli na apel o pomoc. Piłkarze Śląska w walce z wielką wodą
- Można to załamanie mentalności sprowadzić tylko do nieobecności Erika Exposito?
- Był oczywiście ważnym piłkarzem, kapitanem i przede wszystkim snajperem. Musiolik – jak się okazuje - nie jest w stanie go zastąpić. Ostatnio trener Hetel wystawił w przodzie Mateusza Żukowskiego. Pomysł ciekawy, ale to też nie jest zawodnik, który strzeli 10 bramek w sezonie. Może jakieś zimowe ruchy transferowe okażą się skuteczne? Bezdyskusyjnie potrzebny jest odważny w swej grze napastnik, do tego środkowy pomocnik zdolny do wzięcia gry na siebie. No i rozwiązać trzeba problem na bokach obrony.
- Żeby ruchy transferowe miały jakiś sens, trzeba w sobotę wygrać z Radomiakiem. Widzi pan kogoś w drużynie, kto na te 90 minut byłby jeszcze w stanie pociągnąć ten zespół?
- Jeszcze niedawno powiedziałbym od razu: Peter Pokorny. Nieprzypadkowo dostał opaskę kapitana. Ale ostatnio nie widać, by był liderem… Ale może ten ostatni mecz wyzwoli i u niego, i u reszty chłopaków jakieś dodatkowe możliwości, ambicje? Czasem jedna dobra akcja może przesądzić o wyniku. Chciałbym zobaczyć znów Śląsk walczący, ambitny, niepokorny – zwłaszcza że rywalem jest zespół też plasujący się w strefie spadkowej. Przydałby się Śląskowi w tym meczu Piotr Samiec-Talar – jedyny, który w ostatnich grach próbował ryzykownych zagrań. Ale nie wiem, czy będzie zdolny do gry po kontuzji w Gdańsku. Szkoda…