90 – a może 120? - minut dzieli częstochowian od fazy grupowej Ligi Mistrzów. Trzeba tylko, bagatela…, odrobić straty z pierwszej potyczki. Na zwycięzcę dwumeczu czeka ogromna premia z europejskiej federacji. Jeśli Medaliki przepchną się do grupy, „na dzień dobry” zaksięgują 15,64 mln euro! To – w przeliczeniu na złotówki – ok. 70 mln zł, a więc kwota na poziomie deklarowanego dotąd rocznego budżetu mistrzów kraju!
Przed Rakowem otwierają się zatem przeciekawe perspektywy. Każde zwycięstwo w fazie grupowej warte jest 2,8 mln euro, każdy remis – 1/3 tej kwoty (czyli ok. 930 tys. euro). O kolejnych „fruktach” w tym momencie nie warto wspominać, bo z polskiej perspektywy wyglądają niemalże jak gwiazdka na niebie: występ w 1/8 finału LM to 9,6 mln euro. Uff, wystarczy marzeń...
Takich pieniędzy „na wyciągnięcie ręki” nie miał do tej pory żaden rodzimy klub. Kiedy Legia w 2016 (skutecznie) dobijała się do bram raju, nagroda za to zamykała się kwotą 12,7 mln euro. Inna rzecz, że warszawianom udało się ją zgarnąć,a potem dorzucili jeszcze trochę kasy za punkty zgromadzone w grupie i wyjście z niej (z trzeciego miejsca) do Ligi Europy.
Raków natomiast wciąż jeszcze „goni króliczka”. Warto jednak pamiętać, że w razie ewentualnego niepowodzenia w rywalizacji z Duńczykami, częstochowianie już pewni są 5 mln euro za występ na tym etapie zmagań, oraz miejsca w fazie grupowej Ligi Europy. Tam zaś każda wygrana to 630 tys. euro, a remis – 210 tys. euro. Dużo? Pewnie, choć oczywiście Champions League to zupełnie inna półka premiowania…