„Super Express”: - Niewiele ponad 24 godziny zostały do być może najważniejszego meczu w historii Rakowa. Nastroje?
Marcin Cebula: - Przylecieliśmy do Kopenhagi po zwycięstwo. Wierzę, że jeżeli zagramy na swoim poziomie, wygramy ten mecz.
- Sporo w was optymizmu, mimo porażki w pierwszym spotkaniu z Kopenhagą.
- Bo to jest rywal do pokonania. Tyle że w ofensywie, w trzeciej tercji, nasza gra musi wyglądać lepiej, niż w pierwszym meczu w Sosnowcu. Ale najważniejsze, że jest w nas wiara
- Absencje Stratosa Svarnasa i Jeana Carlosa nie zwarzyły humorów?
- Oczywiście wielka szkoda, że w takim momencie „Strato” i Carlos wypadli ze składu. Ale mamy szeroką i mocną kadrę. Ci, co wskakują w ich miejsce, dają odpowiednią jakość. Pokazał to choćby Adnan Kovacević, który przecież na początku sezonu nie grał z powodu kontuzji. W Sosnowcu wszedł do jedenastki i zagrał bardzo dobre spotkanie. Jestem pewien, że w tej materii nie mamy się czym martwić.
- A 38 tysięcy widzów na Parken was nie zagotuje? Nie wygrał tu ani Manchester City, ani Borussia...
- Owszem, atmosfera może być – na pewno będzie – gorąca! Wiemy też, że nie wygrywały tu wielkie marki, choćby te wymienione przed chwilą. Ale… to już było. My powinniśmy się skupić na sobie, zagrać na wysokim poziomie i po prostu wygrać.
- Fakt, że niezależnie od wyniku środowego meczu, Raków do końca jesieni będzie grać w Europie, daje więcej spokoju?
- Wiemy, że już sporo osiągnęliśmy, ale nie wolno nam myśleć o tym, co już mamy, ale o tym, co jeszcze możemy osiągnąć. Chcemy zagrać o wielkie marzenie każdego z nas i zrobić awans do grupy Ligi Mistrzów. Potrzeba nam do tego w środę wielkiej determinacji i… będzie dobrze, mam nadzieję.
- No i wreszcie nie trzeba się bać pogody!
- Tak, pogoda będzie zbliżona do tej w Polsce, więc pod tym względem będzie łatwiej niż w Baku czy w Limassol.
- W weekend piłkarze Kopenhagi – po raz pierwszy od dawna – przegrali mecz na własnym stadionie. Kolejny zastrzyk optymizmu dla was?
- To był mecz ligowy, ze sporą liczbą zmian w podstawowym składzie Kopenhagi. Sam wynik zbyt wiele w naszej sytuacji nie zmienia; co najwyżej potwierdza, że można z gospodarzami wygrać na Parken.