- Jeśli Śląsk nie przejdzie Helsingborgsa, to powinien natychmiast wycofać się z wszelkich rozgrywek, bo znaczyłoby to, że do niczego się nie nadaje - mówi stanowczo Bogdan Maślanka, polski trener i menedżer mieszkający w Szwecji.
Najsłabsi od 30 lat
- Przebywam w tym kraju od 30 lat i tutejsza liga jeszcze nigdy nie była taka słaba - mówi nam Maślanka. - A Helsingborgs? Uwierzcie mi, Budoćnost Podgorica to zespół o dwie klasy lepszy od Szwedów! Widziałem Śląsk w starciu z Czarnogórcami. Owszem, nie zagrali zbyt dobrze, ale i tak zdania nie zmienię: wrocławianie są o wiele lepsi od Helsingborgsa i nie mają się czego bać. I niech was nie zmyli to, że Helsingborgs wygrał w rewanżu II rundy z Walijczykami 3:0. Wygrał, ale co z tego? Ci Walijczycy prezentowali poziom polskiej trzeciej ligi. Pełna amatorka! - zapewnia Maślanka, wlewając w serca kibiców więcej optymizmu.
Dwóch już w drodze
Pocieszające jest również to, że lada moment Śląsk powinien zostać wzmocniony. Przeciągające się transfery Tomasza Jodłowca i Władimira Dwaliszwiliego wydają się być bliskie realizacji. Pilny jest zwłaszcza transfer napastnika.
- Wciąż czekamy na decyzję pana Józefa Wojciechowskiego. Od niego dużo zależy, bo to on decyduje o przyszłości Dwaliszwiliego - powiedział nam menedżer piłkarza Avi Nimni.
A może Smolarek?
Niewykluczone, że jeśli nie wyjdzie z Gruzinem, to Śląsk pomyśli o... Ebim Smolarku. Niedawno trener Lenczyk powiedział tajemniczo, że do wzięcia, i to za darmo, jest bardzo dobry napastnik. Czyżby chodziło o Ebiego? Jedno jest pewne: z Łukaszem Gikiewiczem na szpicy Śląsk daleko nie zajdzie. A transfery szybko mogą się zwrócić, bo przejście Helsinborgsa oznaczałoby grę w czwartej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. I nawet gdyby nie udało się wejść do fazy grupowej Champions League, to porażka na tym etapie dałaby prawo gry w fazie grupowej Ligi Europejskiej. A tam Wisła i Legia zarobiły w poprzednim sezonie po 2 miliony euro.
Pierwszy mecz z Helsinborgsem Śląsk zagra u siebie (1 sierpnia, 20:45). Rewanż tydzień później.