Nazywają go wariatem i rzeczywiście może jutro sprawić Wiśle szalone problemy. Urugwajczyk Sebastian "El Loco" Abreu (32 l.) to największa gwiazda Beitaru Jerozolima, napastnik, który w trakcie kariery strzelił ponad 270 goli w oficjalnych meczach! W Izraelu są przekonani, że po raz kolejny "Szaleniec" trafi już jutro.
Pseudonim "El Loco" (po polsku: "szalony") wziął się od szalonych pomysłów, na które wpada Urugwajczyk. Kilka lat temu obiecał na przykład, że jeśli Nacional, w którym wtedy grał, zdobędzie tytuł mistrzowski, to nazajutrz wsiądzie na rower i pojedzie 100 kilometrów, aby złożyć hołd Matce Boskiej z Lavalleja. Jak pomyślał, tak zrobił, a na całej trasie towarzyszyły mu setki rozbawionych kibiców.
Zagrał nawet w telenoweli
Grając w Argentynie, Abreu był często gościem najpopularniejszych programów telewizyjnych, a w ojczystym Urugwaju wystąpił jako... aktor w telenoweli "Konstruktorzy". Sebastian wcielił się w rolę robotnika budowlanego, który w wolnych chwilach gra w piłkę i okazuje się, że ma nietuzinkowe umiejętności. Innym razem wpadł na pomysł, aby w rodzinnej miejscowości założyć muzeum poświęcone... własnej osobie. Zebrał wszystkie pamiątki i każdy chętny może je tam podziwiać.
W powietrzu jest jak demon
Abreu lwią część kariery spędził w Ameryce Południowej: Urugwaju, Meksyku, Argentynie i Brazylii. Pierwszy epizod europejski, w Deportivo La Coruna, nie był zbyt udany, ale teraz, w Beitarze, powinno mu być łatwiej. Rywal Wisły zapłacił za niego 1,5 miliona dolarów, ale jeśli ktoś widział, jakie bramki potrafi strzelać, to dojdzie do wniosku, że to dobrze ulokowane pieniądze. Wiślacy na gwałt powinni trenować walkę w powietrzu, bo mierzący 194 centymetry wzrostu Abreu bije się o górne piłki jak demon. Jest świetnie wyszkolony technicznie, a rzuty karne wykonuje tak pewnie, że trudno znaleźć choć jeden przypadek, by się pomylił z jedenastu metrów.
- Przyjechałem do Europy, żeby zagrać w Lidze Mistrzów. Przecież po to Beitar mnie tu ściągnął. Kiedyś nie wyszło mi w La Coruny, ale w Jerozolimie na pewno dam radę - mówi pewny siebie Urugwajczyk. Zresztą już jako dziecko nie grzeszył skromnością. Kiedyś miał napisać artykuł do lokalnej gazety o meczu koszykarskim, w którym brał udział. Co zrobił? Przeprowadził bardzo długi wywiad z... samym sobą.
- Byłem niebezpieczny i to już jako dziecko - przyznaje Abreu. - Mama, policjantka, miała w domu rewolwer i któregoś dnia "podprowadziłem" jej broń. Poszedłem do babci, wymierzyłem do niej i udawałem, że strzelam. Babcia myślała, że to zabawka, ale jak dotarło do niej, że to prawdziwy pistolet, to omal nie zemdlała. Z tego i z miliona innych powodów rzeczywiście zasługuję na pseudonim Wariat - śmieje się Abreu. A my mamy nadzieję, że akurat jutro do śmiechu mu nie będzie.
Gwiazda Beitaru: Washington Sebastian Abreu Gallo
Urodzony 17.10.1976 w Minas (Urugwaj)
Wzrost/waga: 194 cm/84 kg
Pozycja na boisku: napastnik
Grał w czołowych klubach Ameryki Południowej - Defensor Sporting Club i Nacional (Urugwaj), Cruz Azul (Meksyk), America (trenował go tam Beenhakker), Gremio Porto Alegre (Brazylia), River Plate (Argentyna).
Deportivo La Coruna zapłaciło za niego 10,5 miliona dolarów.
W reprezentacji Urugwaju 45 meczów i 25 goli. Czwarty najlepszy strzelec w historii tego kraju.