"Super Express": - Wiadomo, że kontuzja Roberta Lewandowskiego martwi polskich kibiców. Jak pan przyjął te fatalne wieści?
Zbigniew Boniek: - Oczywiście, nie ma się z czego cieszyć, wszyscy wiemy jak ważnym piłkarzem jest Robert Lewandowski. Ale spokojnie. Rozmawiałem z nim wczoraj wieczorem, więc wiem jak wygląda sytuacja. Jestem pewien, że za pięć tygodni będziemy mieć Roberta znów na boisku. Myślę, że będzie jak nowy, w takiej formie jak obecnie.
- No właśnie: to jest ważne. Czyli za pięć tygodni Lewy wraca?
- Wszystko na to wskazuje. A to oznacza, że na szczęście nie stało się nic strasznego. Powiem tak: jeśli już musiało do tego dojść, jeśli Robert musiał doznać kontuzji, to lepiej, że stało się to właśnie teraz. Czasem bywa, że uraz pojawia się, gdy piłkarz jest w top formie, gdy jest "wyżyłowany". Ale jak mówię, skoro tak miało się zdarzyć, to dobrze, że teraz. Bo w tym momencie mamy taki trochę martwy okres. Przed Bayernem rewanż z Chelsea, a wiadomo jaki był wynik w pierwszym meczu, kilka spotkań Bundesligi... Jak mówię, jestem przekonany, że Robert wróci i znów będzie w wielkiej formie.
- Lewy kontuzji doznał w 36. minucie, a potem... zaliczył dwie asysty i strzelił gola. To da się grać z takim bólem?
- Ale nie jest powiedziane, że już wtedy coś go bolało. Często w takiej sytuacji działa adrenalina, w tracie meczu człowiek jest skupiony na piłce, a dopiero potem, po wszystkim, po kąpieli, coś "puszcza" i czuje się ból. Być może właśnie tak było w tym przypadku.
- Z jednej strony na szczęście kontuzja nie jest groźna, z drugiej Robert może stracić okazję na kilka rekordów, na Złotego Buta i tak dalej... Dla zawodnika ma to wielkie znaczenie?
- Powiem tak: na pewno Lewandowskiemu snu z powiek to nie spędza, ale z drugiej strony oczywiście, że szkoda. Jeśli piłkarz ma szansę przejść do historii, również pod strzeleckim względem, to zawsze trochę żal, że kontuzja może zniweczyć taką szansę.
- W marcu Polska zagra dwa towarzyskie mecze, bez Lewandowskiego. Czy mamy plan B?
- Nie chcemy używać planu B w sensie generalnym, bo Robert to nasza główna broń. Ale nieraz przecież graliśmy towarzysko jeden mecz z Robertem, a drugi bez niego, albo oba w innym ustawieniu. Nie widzę tu problemu.
- Z innej beczki. Jest pan teraz we Włoszech? A jeśli tak, to jak wygląda sytuacja? Bo koronawirus mocno tam atakuje...
- Tak, jestem we Włoszech, przyleciałem z Londynu. Powiem tak: ten wirus to nie tylko problem Włoch, ale Włosi przynajmniej mają odwagę o tym mówić, że jest taka sytuacja. W niektórych innych krajach nagle rośnie liczba zapaleń płuc, ale nie mówi się o tym tak głośno i bezpośrednio jak we Włoszech. Ja nigdy nie będę za tym, aby siać panikę. Choć na pewno ta choroba wyrządzi szkodę. Nie tylko ludziom w sensie zdrowotnym - ekonomia, giełda - są gałęzie, które na pewno na tym ucierpią.
- A pan jakoś się zabezpiecza przed wirusem? Maseczki itd..?
- Oczywiście, że tak.
- Czyli jak?
- Kieliszek wina do obiadu i kolacji (śmiech). A tak na serio: spokojnie. Trzeba uważać, przestrzegać pewnych zasad, ale nie panikujmy.