Grzegorz Lato zagrał na trzech mundialach. W 1974 roku był królem strzelców. Polska zajęła trzecie miejsce, a on zdobył siedem bramek, z czego dwie w starciu grupowym z Argentyną, gdy wygraliśmy 3:2. Lato dał nam wtedy prowadzenie na początku spotkania, gdy po błędzie bramkarza z bliska skierował piłkę do siatki. Po godzinie gry przypieczętował triumf. I znów nie popisał się golkiper. Źle wyprowadził piłkę, którą przejął Lato i pewnym strzałem zapewnił nam wiktorię. Kolejne wspomnienia z rywalizacji z drużyną z Ameryki Południowej nie są dla niego już tak miłe. Jego bilans z Argentyną to cztery występy i trzy bramki. Napastnik Stali Mielec zagrał jeszcze trzy razy (dwukrotnie towarzysko) przeciwko Argentynie i każde z nich kończyło się naszą porażką. W 1976 na Stadionie Śląskim w Chorzowie przegraliśmy 1:2. W 1977 roku w Buenos Aires zaczęło się obiecująco, bo prowadziliśmy, ale ostatecznie górą byli gospodarze wygrywając 3:1. Jedynego gola nas strzelił właśnie Lato. Ostatnia konfrontacja z udziałem słynnego napastnika miała miejsce podczas MŚ 1978. W fazie grupowej na stadionie w Rosario ulegliśmy gospodarzom turnieju 0:2, a bohaterem był Mario Kempes, który strzelił dwa gole, a później został królem strzelców finałów.
Jak były prezes PZPN ocenia rywali Polski na mundialu w Katarze? - To dobra grupa. Najważniejszy będzie mecz z Meksykiem, a spotkanie z Argentyną będzie wisienką na torcie - analizuje Lato w rozmowie z naszym portalem. - I to właśnie będzie starcie o pierwsze miejsce w tej grupie. Mogliśmy trafić gorzej, dla mnie to przyzwoite losowanie. Historia pokazuje, że potrafimy grać z faworytami. W naszej grupie nie ma słabeusza i w każdym meczu trzeba grać na 100 procent, ale dobrze, że zaczynamy od rywalizacji z Meksykiem. Od razu gramy o awans, a z Arabią Saudyjską damy sobie radę i z Argentyną zagramy pewni wyjścia z grupy - prognozuje najlepszy napastnik mistrzostw świata 1974 roku.