Areną najpoważniejszych zamieszek stało się miasto Montpellier, gdzie odnotowano ofiarę śmiertelną: w szpitalu zmarł 14-latek, potrącony wcześniej przez samochód uciekający przed agresją tłumu. Natomiast stosunkowo spokojnie było – i jest – w Paryżu. - Właśnie zbieram się do wyjazdu do pracy – opowiada nam Waldemar Legień. Dwukrotny mistrz olimpijski w dżudo (1988 w Seulu i 1992 w Barcelonie) od prawie 30 lat mieszka w sąsiedztwie francuskiej stolicy, pracując jednak (w roli trenera) w samym jej centrum. - W sąsiedztwie Pałacu Inwalidów. Jadąc do pracy, mijam Champs-Élysées – mówi nam najwybitniejszy polski dżudoka.
Legendarny polski sportowiec opisuje klimat stolicy po meczu Francja - Maroko
- Paryżanie zdążyli się już przyzwyczaić do sił policyjnych na Polach Elizejskich. W trakcie „protestu żółtych kamizelek” leciały tu okna wystawowe w wielu sklepach, od tamtej pory obecność policjantów jest tu bardzo widoczna. W środę, w dniu meczu Francja-Maroko, spora część sklepów była zamknięta. Ale przesadą byłoby stwierdzenie, że doszło przy tej okazji w Paryżu do jakichś wielkich zamieszek. Natomiast faktem jest, że ok. 21.30 zamknięta została obwodnica paryska, by ograniczyć dostęp do stolicy ewentualnych „zadymiarzy” spora Paryża – wyjaśnia Legień.
Waldemar Legień te sceny widuje często
Legendarny mistrz zarazem zaznacza, że widok emigrantów demonstrujących swą odrębność narodową i kulturową jest na ulicach miasta codziennością. - Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz przy okazji reprezentacyjnych meczów czy świąt narodowych krajów, emigranci pojawiają się na ulicach, z flagami, trąbkami itp. Latem czasem kilkunastu potrafi ich wsiąść do kabrioletu i jeździć ulicami Paryża. Ale paryżanie przestali już na to zwracać uwagę. Trwa to od lat, choć może w ostatnim czasie widać więcej zamaskowanych twarzy – ot, taka ciut większa prowokacja. Są całe dzielnice, w których dominuje ludność arabska; są też nowo utworzone obozy, do których trafiają ci, którzy wciąż jeszcze przybywają do Francji. Młode chłopaki, po 20-25 lat – kreśli sytuację, w której żyje, Waldemar Legień.
Legień przyznaje jednocześnie, że ze spokojem podchodzi do całej sytuacji. - Pracowałem i pracuję do dziś z wieloma Arabami. Jedni we Francji aklimatyzują się szybko, inni mniej chętnie albo wcale – mówi. - Ale nie czuję się dziś zagrożony bardziej niż wcześniej.