Rozumiemy zachowanie kibica Nottingham. Jego zespół wygrał pierwszy raz od ośmiu spotkań. I to jeszcze po dramatycznym spotkaniu przeciwko Derby County, zakończonym triumfem gospodarzy 1:0. Facet wpadł więc na boisko, by ostatecznie uczcić zakończenie passy niepowodzeń swoich ulubieńców. Tylko nie rozumiemy, po co postanowił staranować niejakiego Bradleya Johnsona.
Nagroda Puskasa: Messi, Tevez, a może Mexes? Kto strzelił najładniejszego gola 2015 roku?
Temu podobna zabawa wyraźnie się nie spodobała. Najpierw odepchnął intruza, a później próbował go znokautować. Ten jednak uciekł i w ramach odwetu usłyszał tylko kilka cierpkich słów pod swoim adresem.
Don't come at @BradJohnson15 #dcfcfans pic.twitter.com/uA0nrRiw9h
— Jack Palmer (@JackPalmer_) listopad 6, 2015
Klub z Nottingham już zapowiedział, że wyciągnie konsekwencje ze zdarzenia. Nie będzie jednak domagał się kary dla Johnsona - piłkarza o urodzie i gabarytach przypominających raczej Lorenzo Lamasa, aniżeli zawodowego futbolisty - a jedynie ukarze zapewne swojego wiernego kibica zakazem stadionowym.
I jak tu wierzyć, że wierność barwom klubowym jest w obecnych czasach tak bardzo ceniona? Tym bardziej, że spotkanie Nottingham z Derby dalekie było od idealnego również ze strony organizatorów. Na meczu dochodziło do wielu incydentów na trybunach.