Zespół The Reds w ostatnich sekundach spotkania uratował remis na Kenilworth Road z Luton Town (1:1). Gola na wagę punktu strzelił dla LFC Luis Diaz. Jego występ na przedmieściach Londynu stał pod znakiem zapytania, bowiem piłkarz myślami jest w rodzinnej Kolumbii. Tam trwają poszukiwania jego ojca, który został porwany w mieście Barrancas, niedaleko granicy z Wenezuelą.
ZOBACZ: Legia Warszawa wygrała w Radomiu i czeka na ważnego piłkarza. Kapustka już strzela gole
Porywacze uprowadzili również matkę napastnika LFC, która jednak została "uratowana", o czym informował sam prezydent Kolumbii Gustavo Petro. Setki policjantów, żołnierzy, komandosów, a nawet pilotów samolotów zaangażowanych jest w odnalezienie Luisa Manuela Diaza. Kolumbijski rząd poinformował, że za porwanie odpowiedzialni są partyzanci z kolumbijskiej Armii Wyzwolenia Narodowego (ELN).
Diaz zagrał z Luton, gola zadedykował będącemu w niewoli Ojcu. Następnie opublikował w mediach społecznościowych oświadczenie:
"Tutaj nie mówi piłkarz. To Lucho Díaz, syn Luísa Manuela Díaza. Mane, mój tata, człowiek ciężkiej pracy, filar rodziny… teraz został porwany.
Proszę ELN o jak najszybsze uwolnienie mojego ojca. Proszę także stowarzyszenia międzynarodowe, aby pracowały nad tym na jak najlepszym poziomie, aby zagwarantować mu wolność.
Z każdą sekundą i każdą minutą jesteśmy bardziej zmartwieni, bowiem brak nam słów, aby opisać okropne uczucia całej rodziny – i to się nie zmieni, dopóki nie wróci do domu.
Błagam, abyście natychmiast uwolnili mojego ojca, szanując jego integralność i kończąc w ten sposób cierpienia mojej rodziny.Chcę podziękować wszystkim Kolumbijczykom, a także społeczności międzynarodowej za wsparcie."