FC Barcelona - Real Madryt 0:0
Żółte kartki: Rakitić, Suarez, Lenglet - Casemiro, Bale, Isco, Ramos, Carvajal
Barcelona: Ter Stegen - Semedo (55. Vidal), Pique, Lenglet, Jordi Alba - Roberto, Rakitić, De Jong - Messi, Suarez, Griezmann (83. Fati)
Real: Courtois - Carvajal, Varane, Ramos, Mendy - Casemiro, Kroos, Valverde (80. Modrić), Isco (80. Rodrygo) - Bale, Benzema
Wokół tegorocznego El Clasico było tyle zamieszania, tyle dywagacji i obaw, że przez chwilę zapomniano o wartości sportowej tego meczu. A układ tabeli wskazywał na to, że będzie to rywalizacja arcyważna zarówno dla Realu, jak i FC Barcelony. Na szczęście z chwilą pierwszego gwizdka sędziego wszystkie poboczne sprawy zeszły na plan dalszy, a królował sport.
Dość niespodziewanie to Królewscy panowali w pierwszej połowie spotkania na Camp Nou. Podopieczni Zinedine Zidane stosowali wysoki pressing, który przynosił oczekiwane skutki. Barcelona długo nie mogła poradzić sobie z agresywną grą rywali. Pierwsza groźna sytuacja miała miejsce w 17. minucie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego strzał głową oddał Raphael Varane. Barcelonę przed stratą bramki uchronił Gerard Pique, który wybił futbolówkę z linii bramkowej.
Blaugrana długo nie mogła opuścić nawet własnego pola karnego. Po stronie Realu brakowało jednak sytuacji, po których mogliby objąć prowadzenie. Z dystansu szczęścia próbowali Casemiro, czy Federico Valverde, ale albo były to strzały niecelne, albo świetnie bronił Marc Andre Ter Stegen. Gospodarze obudzili się po dwóch kwadransach.
W 31. minucie Leo Messi mógł otworzyć wynik spotkania. Po tym, jak piłkę odbił Thibaut Courtois, ta trafiła pod nogi Argentyńczyka, który uderzył z trudnej pozycji. Futbolówka zmierzała w światło bramki, ale świetnie zachował się Sergio Ramos, który interweniował metr przed linią bramkową. Dziesięć minut później również było gorąco pod bramką Królewskich.
I ponownie duży udział miał w tym Messi. Kapitan Barcelony zagrał doskonałą piłkę do Jordiego Alby. Lewy obrońca miał przed sobą tylko golkipera Realu i powinien umieścić futbolówkę w siatkę. Tak się jednak nie stało, bo Alba nie trafił czysto w piłkę, która przeleciała obok słupka. Obraz gry nie zmienił się także w drugiej połowie, bo to Królewscy przeważali na boisko.
Ale podobnie jak i w pierwszej odsłonie podopiecznym Zidane brakowało dokładności. Ter Stegen nie musiał interweniować w zasadzie w ogóle. Najlepszą sytuację zmarnował natomiast Gareth Bale. Walijczyk nie wykorzystał znakomitego kontrataku, który przeprowadzili jego koledzy. Ofensywny zawodnik w 68. minucie otrzymał podanie, gdy był po lewej stronie pola karnego. Huknął potężnie, ale tuż obok słupka.
Walijczyk pięć minut później cieszył się z gola, ale radość potrwała krótko. Wszystko przez interwencję arbitra bocznego, który wskazał na pozycję spaloną Ferlanda Mendy'ego. A to właśnie Francuz dogrywał do Bale'a. Ofsajd był minimalny. Barcelona nie potrafiła odpowiedzieć niczym konkretnym i może mówić o szczęściu, bo to Real powinien wywieźć z Camp Nou komplet punktów.