Spotkanie na Santiago Bernabeu od pierwszych minut rozpoczął Grzegorz Krychowiak. Unai Emery jednak zaskoczył. Obok Polaka wystawił również Vicente Iborrę oraz Stephane'a Mbię. Trójka "betonowych" defensywnych pomocników o dziwo - patrząc na efekty wcześniejszych eksperymentów szkoleniowca Sevilli w starciach z czołówką Primera Division - nie zawiodła. Gorzej, że tego samego nie można napisać o defensorach Andaluzyjczyków.
Jordi Alba: Życzę Realowi porażek
Pierwszy gol? Marcelo dośrodkował. Za lekko, za nisko, bezsensu. 99 takich dośrodkowań wybiłby każdy defensor. Stoperzy Andaluzyjczyków podeszli jednak do problemu inaczej. Zamiast trafić w piłkę, woleli jej uniknąć. Uciekli z pola karnego i tyle ich widzieliśmy. James Rodriguez chyba sam był zaskoczony, że pokonał Beto strzałem głową równie łatwo. Gdyby chciał, mógł jeszcze przed strzałem zawiązać buta. A jakby poprosił, jeden z graczy gości pewnie by mu nawet w tym pomógł.
Przy drugim było podobnie. Do siatki rywala trafił Jese, który pojawił się w miejsce Kolumbijczyka. Ten opuścił murawę z grymasem bólu na twarzy i jego występ - podobnie jak Sergio Ramosa, kolejnego rannego - z Atletico Madryt stanął pod znakiem zapytania. Biorąc pod uwagę, że żółty kartonik otrzymał też Marcelo - oznacza to dla niego pauzę w sobotę - szanse "Królewskich" na korzystny rezultat w derbach znacznie zmalały.
Tym bardziej, że po przerwie ekipa z Madrytu nie zachwyciła. Zagrała zwyczajnie słabo. Kompletnie zniknął z radarów Karim Benzema, fatalny występ - który to już z rzędu? - zanotował Gareth Bale i cała nadzieja w Jese, który jednak prawdopodobnie - z uwagi na powrót do gry Cristiano Ronaldo - weekendowe starcie na szczycie rozpocznie na ławce rezerwowych.
O zwycięstwie "Królewskich" przesądził Vicente Iborra. Prawdziwy antybohater starcia na Santiago Bernabeu. Gdyby nastawił celownik odrobinę lepiej, pewnie skończyłby spotkanie jako kandydat do miana króla strzelców Primera Division. Niestety, odległość i okoliczności nie stanowiły dla niego problemu. Dziesięć metrów? Osiem? Pięć? Z każdej pozycji da się przestrzelić. Pomocnik Sevilli w Madrycie po prostu dokonywał rzeczy niemożliwych.
Zwraca też uwagę uraz Beto. Bramkarz Andaluzyjczyków jeszcze w pierwszej odsłonie zderzył się z Karimem Benzemą. Starcie dwóch pociągów okazało się tragiczne dla gracza gości. Opuścił murawę na noszach, w kołnierzu ortopedycznym i prawdopodobnie na kolejny występ trochę poczeka.
Real Madryt - Sevilla 2:1 (2:0)
Bramki: James Rodriguez 12, Jese 36 - Aspas 80
Real: Iker Casillas - Alvaro Arbeloa, Sergio Ramos (9. Nacho), Raphael Varane, Marcelo - Toni Kroos, Sami Khedira, Isco (90. Asier Illaramendi) - James Rodriguez (27. Jese), Karim Benzema, Gareth Bale
Sevilla: Beto (35. Sergio Rico) - Diogo Figueiras, Daniel Carriço, Timothée Kolodziejczak, Fernando Navarro - Grzegorz Krychowiak, Vicente Iborra, Stéphane M’Bia - Gerard Deulofeu (54. Aleix Vidal), Carlos Bacca (67. Iago Aspas) Vitolo
Żółte kartki: Varane, Marcelo, Isco - Navarro, Figueiras, Mbia, Carrico, Vitolo, Vidal
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail