Saul to jeden z najważniejszych piłkarzy Atletico. Środkowy pomocnik albo skrzydłowy. Kolejny cudowny wychowanek szkółki "El Colchoneros", po Koke. Co jednak zabawne, 21-latek w pewnym momencie swojego życia przywdziewał barwy Realu Madryt. Miał jedenaście lat, sporo zapału, ale trafił - jak zrelacjonował dziennikarzom - do najgorszego miejsca na ziemi. Valdelbebas - stołecznego piekła dla utalentowanych piłkarzy.
Piłkarz Atletico przeżył koszmar w szkółce Realu
- Kradziono mi buty, jedzenie, karano mnie zakazem wstępu do szkółki za rzeczy, których nie zrobiłem. Podkładano listy trenerowi, twierdzono, że to ja je napisałem, a wcale tego nie robiłem. Sporo się wówczas nauczyłem i mocno dojrzałem - zdradził piłkarz. Na szczęście w porę się opamiętał i nie dorzucił jeszcze, że do dzisiaj z powodu utraconych kanapek przeżywa traumę. Chociaż do retoryki graczy Atletico, wiecznie poszkodowanych, karanych przez sędziów za niewinność, pasowałoby to wręcz idealnie.
Goście sobotnich derbów nie przystąpią do spotkania w najlepszych nastrojach. W ośmiu ostatnich spotkaniach wygrali ledwie dwukrotnie. Z Eibar oraz Getafe. Dodatkowo przegrali z Celtą Vigo oraz Barceloną i zanotowali aż cztery bezbramkowe remisy: ze wspomnianą już Celtą, Sevillą, Villarrealem oraz - to historia najnowsza - z PSV Eindhoven w Lidze Mistrzów. Do prowadzącej w La Liga Barcy tracą już osiem "oczek" i ewentualna klęska w sobotę będzie dla nich końcem walki o tytuł.
Oto nowa dziewczyna Cristiano Ronaldo! Bułgarska supermodelka! [ZDJĘCIA]
Walki, z której wciąż nie rezygnuje też Real Madryt. A przynajmniej trener, Zinedine Zidane. Francuz zaliczył obiecujący start w roli szkoleniowca Królewskich, ale na ostatniej konferencji prasowej lekko popłynął. Uznał bowiem, że wynik spotkania derbowego... o niczym nie zadecyduje. Nie, pewnie. Real, tracący dziewięć punktów do Barcelony, w razie porażki z pewnością dalej będzie walczył o tytuł. W ostatnich dwunastu kolejkach odrabiając za każdym razem po punkcie do ekipy Luisa Enrique.
Genialny piłkarz, obiecujący trener, koszmarny matematyk. Miał szczęście. W 1988 roku mógł nie trafić do Cannes, a np. na Politechnikę i dzisiaj o istnieniu "Zizou" świat pewnie nie miałby pojęcia. Chyba że akurat policzyłby współczynniki wytrzymałościowe jakiegoś wiaduktu. Wtedy kto wie, może nawet temat okładkowy.