Sergio Ramos. Fenomen. Legenda. Historia. Symbol. Real Madryt. Hiszpan dokonał w sobotę niemożliwego. Tydzień temu brakowało sekund do końcowego gwizdka, gdy strzałem głową uciszał Camp Nou. W sobotę na Bernabeu sytuacja powtórzyła się. Real ponownie potrzebował kapitana. Ponownie, niczym w filmowej serii o Supermanie, gwiazdy Królewskich bezradnie spoglądały na stopera, licząc że to właśnie on załatwi sprawę. I stało się. Centra Toniego Kroosa, wyskok rodem z konkursu wsadów ligi NBA, zawiśnięcie w powietrzu, laserowy celownik zablokowany na obszarze tuż pod poprzeczką bramki Przemysława Tytonia i strzał. A potem już tylko euforia. Remontada stała się faktem. Zinedine Zidane pobił klubowy rekord i w 35. meczu z rzędu pozostał niepokonany.
To nie był wielki mecz Realu. Zizou zaryzykował. Zrezygnował z Cristiano Ronaldo. Dał odpocząć Karimowi Benzemie. Na trybunach pozwolił też zasiąść Luce Modriciowi. Dał wyszaleć się młodym. Niestety dla niego, ci pozostawali niemrawi. Ofensywne trio: James Rodriguez, Marco Asensio oraz Isco szukali swoich sytuacji w akcjach kombinacyjnych. Za każdym razem brakowało jednak precyzji. Niewidoczny był też Alvaro Morata, ale to właśnie Hiszpan otworzył wynik meczu. Na początku drugiej połowy zrobił to, co do niego należało i wydawało się, że Królewskich - nawet tak słabo dysponowanych - czeka kolejny miły wieczór.
Tyle ze później festiwal pomyłek zupełnie odmienił obraz gry. To El Depor, jak na przełomie XX i XXI wieku, po golach Joselu wyszło na prowadzenie. Real bił głową w mur i momentami podopieczni Zidane'a więcej mieli szczęścia niż rozumu. Szkoleniowiec gospodarzy wciąż mógł jednak wybierać. Remis załatwił mu niesamowity Mariano Mejia, który też strzałem głową pokonał Tytonia. A zaraz potem nastąpił moment decydujący. Moment, o którym pewnie napisana zostanie jeszcze niejedna książka. Bo król 93. minuty wciąż jest jeden.
Sergio Ramos. Człowiek, który pewnego dnia zastąpi pewnie Santiago Bernabeu. W nazwie madryckiego stadionu. Inaczej wdzięczności kibice już chyba wyrazić nie będą mogli.
"Si si Toni ponmela que la enchufo"
— ♤Influencer♤ (@Asendios) 10 grudnia 2016
Don Sergio Ramos.pic.twitter.com/ROnC8EacUG
Real Madryt - Deportivo La Coruna 3:2 (0:0)
Bramki: Morata 50, Mariano 84, Ramos 92 - Joselu 63, 65
Real Madryt: Keylor Navas - Danilo (81' Marcelo), Pepe, Sergio Ramos, Nacho - Toni Kroos, Casemiro - Marco Asensio (66. Lucas Vazquez), Isco (72' Mariano Diaz), James Rodriguez - Alvaro Morata
Deportivo La Coruna: Przemysław Tytoń - Juanfran, Sidnei, Raul Albentosa, Fernando Navarro - Guilherme, Celso Borges - Carles Gil, Emre Colak (58' Joselu), Ryan Babel (82' Faycal Fajr) - Florin Andone (75' Pedro Mosquera)