Czy można nieomal zniszczyć swoje życie przez pomyłkę? W ostatnim czasie bardzo dobrze przekonał się o tym brazylijski pomocnik Barcelony, Ronaldinho. Legenda futbolu razem z bratem próbowali przedostać się z Brazylii do Paragwaju. Po wylądowaniu w Asuncion przedstawili fałszywe paszporty za co zostali zatrzymani przez policję, a później trafili za kratki.
Anna Lewandowska urodziła?! Ważny ślad na Tik Toku
Piłkarzowi udało się wyjść z aresztu, choć traktowano go tam bardzo dobrze. Regularnie widywaliśmy w mediach społecznościowych jego zdjęcia, a kolejne historie o meczach ze współwięźniami czy relacje nawiązywane za kratkami wywoływały na twarzach kibiców uśmiech. Po wpłaceniu wartej blisko osiem milionów złotych kaucji (1,6 miliona euro), Ronaldinho zamienił celę na areszt w hotelu.
40-latek zarzeka się w rozmowie z paragwajską stacją ABC Color, że razem z bratem byli pewni, że dokumenty są prawdziwe. - Nie mieliśmy o tym pojęcia. Robimy wszystko o co prosi nas wymiar sprawiedliwości i współpracujemy z nimi, by wyjaśnić tę sytuację - opowiada Ronaldinho. Przyznał też, że już wie, co zrobi, gdy wyjdzie na wolność.
- Pierwszą rzeczą, którą zrobię, będzie pocałowanie mojej mamy. Od początku pandemii koronawirusa przeżywała bardzo ciężkie chwile w swoim domu, a potem gruchnęła na nią jeszcze wiadomość o nas - opowiada Ronaldinho. Brazylijczyk przez lata grał w czołowych, europejskich zespołach. Reprezentował barwy Barcelony, PSG czy Milanu!