Fanom Juve w ostatnich dniach nie brakuje powodów do stresu. Po decyzji Federalnego Sądu Apelacyjnego „Stara Dama” straciła 15 punktów ze swego tegosezonowego dorobku. Choć klubowi przysługuje odwołanie, kara na razie weszła w życie, spychając turyńczyków w środkowe rejony tabeli ligowej. Niedzielne spotkanie z Monzą było rywalizacją dwóch sąsiadów w tabeli, otwierających jej drugą dziesiątkę.
Oczywiście zdecydowanym faworytem byli gospodarze, ale jeszcze w pierwszej połowie to goście „ustawili” sobie mecz golami w 18 i 39 minucie (wcześniejszego trafienia – z powodu ofsajdu – arbiter nie uznał). Wojciech Szczęsny przepuścił dwa z trzech oddanych przez graczy Monzy w ciągu 90 minut strzałów. Nic dziwnego, że był jednym z najniżej ocenionych graczy Juventusu.
Arkadiusz Milik – po trzech zmianach dokonanych przez szkoleniowca Juve już w przerwie - pojawił się na murawie jako „przedostatnia nadzieja” gospodarzy; w 58 minucie zmienił Moise Keana. Wydawało się, że to świetny ruch Massimiliano Allegriego: po strzale Polaka i dotknięciu piłki przez Gleisona Bremera, wpadła ona do siatki. Trafienie zostało jednak anulowane z powodu pozycji spalonej obrońcy turyńskiego.
Polski snajper, niestety, całą sytuację przypłacił urazem. - Poczuł „pociągniecie” w mięśniu – krótko wyjaśniał po meczu szkoleniowiec Juventusu. Chodzi o prawe udo, a dolegliwość wymusiła zejście Milika z murawy. Gospodarze kończyli więc grę w dziesiątkę, bo limit zmian został wcześniej wykorzystany. Więcej na temat kontuzji odniesionej przez reprezentanta Biało-Czerwonych wiadomo będzie w ciągu kilkunastu najbliższych godzin.