„Super Express”: - Patrząc na skuteczność naszych napastników, powinniśmy wygrać 10:0. Ale tak łatwo z Austriakami nie będzie.
Artur Wichniarek: - Na pewno nie. Popełniamy błąd mówiąc, że Austria będzie dla nas łatwym rywalem. Austria ma bardzo dobrych zawodników. Grają w najlepszym klubie w swojej lidze, w Salzburgu, grają w klubach Bundesligi. Arnautović gra w Premier League. To zespół, który szczególnie u siebie jest bardzo mocny. Jeśli chodzi o nasz zespół, to nie wiemy, na jakim etapie budowy jest Jurek Brzęczek. Jesienny mecz z Portugalią napawał optymizmem. Jeśli zremisujemy to spotkanie, to powinniśmy być zadowoleni.
- Obawia się pan postawy naszej defensywy? Tracimy dużo goli.
- Traciliśmy na jesieni. Ale sytuacja naszych obrońców w klubach się zmieniła. Bednarek jest teraz podstawowym piłkarzem Southampton. Mamy Glika, który zaczął grać lepiej niż na jesieni. Mamy środek obrony, który jest bardziej pewny. Mamy bardzo dobrych bramkarzy, wiemy, że Brzęczek postawił na Szczęsnego. Po ostatnich sukcesach Juventusu pewnie przyjechał tu nabuzowany pozytywną energią. Jedynym problemem jest lewa obrona i tutaj mamy mały problem. Sytuacja Recy w klubie się nie zmieniła, Rybus ma uraz. Wydaje mi się jednak, że jesteśmy w stanie dobrą grą całego zespołu załatać tę dziurę.
- Niemcy mówili kiedyś, że jedyne co dobrze wychodzi Austriakom w sporcie to jazda na nartach. To się zmieniło?
- Piłka nożna nie jest narodowym sportem w Austrii, jest nim narciarstwo. Niemcy przekomarzając się z sąsiadami pewnie takich określeń używają. Nie będziemy mówić o poziomie ligi austriackiej, bo jest on podobny do poziomu naszej Ekstraklasy.
- A nie wyższy niż naszej?
- Wyższy albo i nie, ale nie będę tego komentował, bo będą mnie nienawidzić (śmiech). Jest RB Salzburg, który jest bardzo mocny. Byli w półfinale Ligi Europy w zeszłym sezonie, teraz wygrali u siebie 3:1 w rewanżu z Neapolem.
- Ma pan jakieś przeczucie jeśli chodzi o wynik?
- Jako były piłkarz i początkujący ekspert chciałbym, żeby nasza drużyna zagrała dobre spotkanie. Uważam, że aby ta reprezentacja się zbudowała jak kadra Nawałki po meczu z Niemcami, oprócz wyniku ważny jest styl. Dobry remis 1:1 będzie korzystny, jeśli poprawimy trzema punktami w niedzielę z Łotwą. To będzie mecz walki, dla Jurka Brzęczka najważniejszy w tych eliminacjach.
- Jak pan się czuje przed debiutem w roli komentatora meczu reprezentacji Polski?
- Stresik jest, bo jednak ja i reprezentacja to były dwa bieguny, które się odpychały (śmiech). Nie chciałbym, żeby tak samo było teraz. Byłoby to mało pozytywne zarówno dla mnie, jak i całej reprezentacji. Mam nadzieję, że nie będę przeszkadzał, a będę mógł od czasu do czasu wpleść jakąś uwagę w komentarz Matiego Borka.