Podopieczni Jerzego Brzęczka są zdecydowanymi faworytami grupy G. Brak awansu na mistrzostwa Europy byłby wielkim zaskoczeniem nie tylko dla polskich kibiców, ale zapewne także dla postronnych obserwatorów. Trudno sobie wyobrazić scenariusz, że zamiast biało-czerwonych awans wywalczy Izrael, czy Słowenia, ale piłka nożna widziała już nie takie sensacje.
Najgroźniejszym rywalem Polaków wydaje się być Austria. To właśnie z tą kadrą zainaugurujemy eliminacje Euro 2020. I od razu może być to jeden z najważniejszych spotkań. Z rodakami Wolfganga Amadeusza Mozarta mierzyliśmy się już ośmiokrotnie. Pierwsze spotkanie odbyło się tuż przed II wojną światową. W 1935 roku Polacy wygrali 1:0 po bramce Michała Matysa.
W kolejnych latach już tak dobrze nie było. W czterech następnych spotkaniach Austriacy wygrali trzykrotnie. Zwycięstwa Polaków przyszły ponownie podczas eliminacji do mistrzostw świata w Niemczech. Wówczas biało-czerwoni odnieśli dwa zwycięstwa i między innymi dzięki temu awansowali na mundial w 2006 roku. Ale najbardziej pamiętnym spotkaniem było to podczas Mistrzostw Europy 2008.
W drugim meczu fazy grupowej i Polacy i Austriacy, współgospodarz imprezy, walczyli o być, albo nie być na turnieju. W grę wchodziło tylko zwycięstwo. W pierwszej połowie biało-czerwoni w zasadzie nie istnieli, a remis utrzymywał się dzięki Arturowi Borucowi, który wykazał się kilkoma fenomenalnymi interwencjami. Podopieczni Leo Beenhakkera zdołali wyprowadzić jeden cios. Bramkę zdobył Roger Guerreiro i prowadzenie Polaków utrzymywało się aż do doliczonego czasu gry drugiej połowy.
Wówczas wrogiem numer jeden w Polsce stał się Howard Webb, który podyktował bardzo kontrowersyjny rzut karny. Jedenastkę wykorzystał Ivica Vastić i ostatecznie padł remis, który nie urządzał żadnej ze stron. Łączny bilans spotkań Polski z Austrią jest na korzyść naszej drużyny narodowej. Biało-czerwoni wygrali cztery spotkania, jedno zremisowali, a trzykrotnie musieli uznać wyższość rywali.