Mecz był rozgrywany w cieniu wielkiej tragedii – samobójczej śmierci byłego reprezentanta Polski Adama Ledwonia, którego znali bardzo dobrze zarówno nasi jak i austriaccy piłkarze.
Ernst Happel Stadion był dla nas w ostatnim czasie bardzo szczęsliwy. - Ostatnio wygraliśmy tu 3:1. Oby i tym razem było podobnie. Liczymy na zwycięstwo – zapowiadał przed spotkaniem kapitan Jacek Bąk, który na co dzień gra w Austrii Wiedeń. Chociaż to kibice przeciwnika mieli liczebną przewagą, fani biało-czerwonych nie oszczędzali gardeł. - Gramy u siebie, Polacy gramy u siebie – krzyczeli.
Lepiej spotkanie rozpoczęli gospodarze. Pierwszy strzał, co prawda niecelny, oddał gwiazdor Austriaków Andreas Ivanschitz. Ale kilka minut później mecz rozkręcił się na dobre. Najpierw naszym do gardeł skoczyli podopieczni Josefa Hickersbergera. Dwie świetne sytuacje zmarnował Martin Harnik. Najpier po fatalnym błędzie Mariusza Jopa wyszedł sam na sam z Arturem Borucem, ale strzelił obok bramki. Potem fantastycznie spisał się Boruc broniąc strzał napastnika nogami. Sekundy później udowodnił, że jego przydomek „Krol Artur” jest nie bez znaczenia. Grał jak w transie. W sytuacji sam na sam z Christophem Leitgebem znów spisał się bez zarzutów. Dwa dni przed meczem golkiperowi Celtiku Glasgow urodził się synek i to dla niego bronił na medal. Zawodnicy biało-czerwonych zapowiadali przed spotkaniem, że chcieliby sprawić Arturowi prezent i wykonać „kołyskę” po strzeleniu gola. W 15. minucie miał ku temu świetną okazję Dariusz Dudka, ale zamiast oddać strzał próbował odgrywać do kolegów w środku pola karnego.
Kiedy wydawało się, że sytuacja jest beznadziejna w polskim zespole obudzili się ci, których zabrakło od pierwszej minuty w przegranym spotkaniu z Niemcami. Marek Saganowski wspaniale zakręcił obrońcami w polu karnym, jego strzał trafił po rykoszecie pod nogi naszego nowego rodaka Rogera Guerreiro, który wbił futbolówkę z bliskiej odległości. Hickersberger był załamany. Naturalizowany Brazylijczyk wzniósł ręce ku niebiosom i dziękował Bogu za to trafienie. A pomysleć, że jeszcze niedawno podniosły się głosy o tym, że powołanie go do kadry nie ma sensu. - Chcę dla Polski jak najlepiej. Gram z całego serca i z całych sił – mówił wzruszony Roger.
Oba zespoły wyraźnie uspokoiły grę. Polska po nerwowym początku zaczęła kontrolować spotkanie, a Austriacy wyglądali na zmęczonych po tym, jak szaleńczo zaatakowali w pierwszym kwadransie gry. Prowadzenie wyraźnie ucieszyło Leo Beenhakkera, ale podzielił obawy kibiców i dziennikarzy zmieniając słabego Jopa na Golańskiego. Tymaczasem Roger dalej rozgrywał znakomite spotkanie. Tuż po wznowieniu gry popisał się idealnym podaniem do Ebiego Smolarka. Napastnik Racingu Santander minął Stranzla, ale jego niezły strzał z problemami wybronił Macho.
Polacy dominowali w pierwszym kwadransie drugiej połowy. Bardzo dobrze rozdzielał piłki Lewandowski i Roger. Polska była bardzo bliska podwyższenia prowadzenia w 60. minucie. Guerreiro wrzucił piłke w pole karne, a tam niespodziewanie w dogodnej sytuacji znalazł się Jacek Bąk. Jego strzał z bliskiej odległości świetnie obronił Macho. Poprawiał jeszcze Lewandoweski zza pola karnego, ale znów górą był golkiper gospodarzy.
Hickersberger po 20 minutach gry dokonał dwóch niespodziewanych zmian. Ściągnął z boiska dwóch liderów zespołu Ivanschitza i Linza, którzy w meczu o wszystko prezentowali się zwyczajnie słabo. Chwilę później Krzynówek pokazał swoje markowe zagranie – atomowe uderzenie z dalekiej odległości. Huknął z 35 metrów i znów bardzo dobrze spisał się Macho przenosząc piłkę nad poprzeczką.
Austriacy starali się atakować, ale nasi obrońcy znajdowali się tam, gdzie powinni. Doskonale neutralizowali akcje przeciwnika, a kiedy było trzeba potrafili umiejętnie faulować. Starali się wykorzystać swoją najsilniejszą broń, czyli rzutu wolne, ale na przedpolu rządził Artur Boruc. Tylko w 75. minucie raz popełnił niewielki błąd wypuszczając piłkę z rąk, ale dobrze asekurował go Żewałakow. Beenhakker postawił w końcówce na bardziej defensywną grę. Wprowadził na boisko dwóch pomocników, którzy mieli kontrolować środek pola. Tak się właśnie stało. Biało-czerwoni nie dopuszczali przeciwnika pod własną bramkę, co wyraźnie frustrowało trenera Hickersbergera.
Krzynówek dobrze przytrzymywał piłkę, holował ja do końcowej linii wymuszając rzut rożny. Nasi grali ewidentnie na czas, ale za wszelką cene liczyło się zwycięstwo. Doliczone trzy minuty gry polscy kibice oglądali z duszą na ramieniu. I wówczas wydarzył się prawdziwy dramat o którym nie zapomnimy przez lata.
Po zamieszaniu w polu karnym sędzia podjął bardzo kontrowersyjną decyzję. Lewandowski miał faulować jednego z austriackich zawodników i Howard Webb wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Ivica Vastic i pewnie wykonał rzut karny. Bez szans był Artur Boruc. Nasi pilkarze opuszczali boisko załamani, a Leo Beenhakker wściekły schodził do szatni. Teraz Polacy mają minimalne szanse na wyjście z grupy. Muszą wysoko wygrać z Chorwacją i liczyć na potkniecie Niemców ze słabą Austrią. Czy to możliwe?
Z Ernst-Happel Stadion Tomasz Włodarczyk
Austria - Polska 1:1
Bramka: 90. Vastić (karny) - 30. Roger
Austria: Juergen Macho - Gyorgy Garics, Sebastian Proedl, Martin Stranzl, Emanuel Pogatetz - Christoph Leitgeb, Rene Aufhauser (74. Jurgen Seamuel), Andreas Ivanschitz (64. Ivica Vastic), Umit Korkmaz - Martin Harnik, Roland Linz (64. Roman Kienast)
Żółte karki: Korkmaz, Prodl
Polska: Artur Boruc - Marcin Wasilewski, Jacek Bąk, Mariusz Jop (46. Paweł Golański), Michał Żewłakow - Dariusz Dudka, Mariusz Lewandowski, Jacek Krzynówek - Roger Guerreiro (85. Rafał Murawski) - Marek Saganowski (83. Wojciech Łobodziński), Euzebiusz Smolarek
Żółte karki: Wasilewski, Krzynówek, Bąk
Sędziował: Howard Webb (Anglia). Widzów: 55 000