Polacy są jedyną drużyną, która w tych eliminacjach nie straciła jeszcze gola. Ogromna w tym zasługa bramkarzy – Wojciecha Szczęsnego i Łukasza Fabiańskiego. - Mamy w grupie duży komfort. Ale z drugiej strony uważam, że lepsze jest uczucie pewności i wiary w siebie w momencie, gdy się wygrywa i wszystko idzie dobrze niż uczucie niepewności i drobnego strachu, gdy wszystko się przegrywa. Nie będę narzekał na to, że w tej chwili jesteśmy uważani za faworytów grupy. Jesteśmy liderem grupy i oczekuje się od nas samych zwycięstw. To jest bardzo przyjemne – podkreśla Szczęsny.
Bramkarz Juventusu Turyn uważa, że o mistrzostwach Europy można rozmawiać dopiero wtedy, kiedy się na nie awansuje. - Historia występów reprezentacji Polski na imprezach w ostatnich latach - z wyjątkiem EURO 2016 - pokazuje, że trzeba mieć dużo pokory. Bo im więcej nadziei, tym potem większy zawód. Trzeba od nas wymagać absolutnie awansu na wielkie imprezy. To już nie jest tak, że powinniśmy niesamowicie świętować i robić wielkie imprezy związane z awansem reprezentacji Polski na duże turnieje. Szczególnie na mistrzostwa Europy, na które jest łatwiej się dostać – zaznacza bramkarz.
W pierwszym półroczu po nieudanym mundialu kadra nie była w stanie wygrać meczu. Natomiast w drugim – wygrała wszystko bez straty gola. - Wyjaśniam to kacem pomundialowym. Każdy bardzo przeżył porażkę na mundialu, bo dla wielu z nas była to najważniejsza impreza w życiu. I to bolało bardzo. Odbudowanie się po tym, zmiana trenera, z którym byliśmy bardzo długo, zmiana stylu gry, cały czas zawód, brak entuzjazmu nie pomagał w osiąganiu korzystnych wyników. Potem zaczęły się eliminacje, pojawiła się nowa motywacja, nowy cel przed nami. Wtedy zaczyna się czuć ten nowy start – uważa Szczęsny.
Bramkarz kadry nie dopuszcza do siebie myśli, że remis w Lublanie byłby dobrym wynikiem. - W życiu bym nie podchodził do żadnego meczu z jakimkolwiek rywalem z nadzieją na remis. Nazwiska i indywidualności kadry Słowenii znamy. Mają zawodników bardzo wysokiej klasy. Niektórzy grają we Włoszech, więc znam ich dobrze. To są takie tereny na których się bardzo ciężko gra. Tak jak w poprzednich eliminacjach z Czarnogórą. Tam nigdy nie jest łatwo. Trzeba wybiegać, wywalczyć, czasami też siłowo. Trzeba będzie zaakceptować walkę – kończy Szczęsny.