Adam Nawałka

i

Autor: CYFRA SPORT Adam Nawałka

Euro 2016: Polska - Litwa 0:0. Biało-czerwoni ponownie królami eliminacji?

2016-06-07 9:51

Polska reprezentacja źle zaczęła piłkarski czerwiec. Na kilka dni przed startem mistrzostw Europy we Francji, biało-czerwoni przegrali z Holandią 1:2, a później zaledwie zremisowali bezbramkowo z Litwą. Wśród fanów zawrzało. Z dwóch powodów. Jeden oczywisty - dwa razy zaprezentowaliśmy styl-koszmarek. Drugi - bo nasi piłkarze zapomnieli wyciągnąć wnioski i znowu uznali, że wystarczy proste tłumaczenie. Poczekajcie na Euro! No to czekamy. Tyle że my pamiętamy. Wasi poprzednicy mówili to samo.

Jerzy Engel. Paweł Janas. Leo Beenhakker. Franciszek Smuda. Wielka czwórka polskiego futbolu. Kwartet smyczkowy, który miał nas doprowadzić w XXI wieku do euforii. Oni, nim Adam Nawałka przejął reprezentację Polski, też mieli okazję poprowadzić polskich piłkarzy na wielkich imprezach. Niedawno. Engel, prekursor nowożytnych wojaży, Koreę Południową zwiedzał ledwie czternaście lat temu. Niektórych nie było na świecie, inni nie zdążyli zmienić pracy.

Reklamowali zupy, zagrali do du... zupy

Nie pamiętamy. Albo udajemy, że nie pamiętamy. Bo balonik pompować łatwiej. W 2002 roku też graliśmy "do zupy" - jak napisała później "Gazeta Wyborcza". W sparingach wyglądaliśmy jak banda emerytów. Maciej Żurawski w lidze dziurawił bramki rywali. Przeciwko Estonii zdobył jedynego gola, ale wyglądał, jakby podeszwy wysmarowano mu klejem. Później mówił, że już w Azji pofrunie po medal. Inni podobnie. Bo przecież zespół dał już świadectwo wielkości w eliminacjach. Tak jak ten dzisiejszy, który co prawda nie rozbił Szkotów i Irlandczyków, ale dwa lata temu pokonał Niemców, więc potencjał medalowy w nim drzemie. Bez żadnych wątpliwości.

Barsinghausen. Zgrupowanie przed mistrzostwami. Engel ponoć dał tam do pieca. Urządził survival, zajechał piłkarzy. Ci w efekcie zapomnieli jak się nazywają. Z przerażeniem więc przeczytaliśmy, że w Arłamowie Nawałka zrobił to samo. Plan był jasny i klarowny. Teraz pracować, premię odebrać we Francji. Pytanie tylko: kiedy? Bo nasi wygrać mają z Irlandią Północną i Ukrainą. Później martwić się co dalej. A na razie zapowiada się, że szczyt formy uzyskamy w walce o strefę medalową. Czyli mniej więcej w momencie, gdy Robert Lewandowski będzie pluskać się na Majorce, a niektórzy nasi reprezentanci rozpoczną przygotowania do krótkiej przygody z europejskimi pucharami.

Sławomir Peszko kopie kolejne doły

To tylko przewidywania. Obawy frustratów. Ale przyznacie: z Litwinami nasi kadrowicze nie wyglądali, jakby mogli pokonać dwa maratony. "Nogi nie nosiły" - to też cytat sprzed 14 lat. Naszych w poniedziałek ewidentnie nic nie nosiło, może tylko Sławomira Peszkę, który po turnieju mógłby otrzymać w prezencie skromny upominek. Złotą łopatę. Niedawno nie był bowiem nawet w kadrze na Euro. A dzisiaj, po kontuzji Kamila Grosickiego, jest poważnym kandydatem by rozpocząć turniej w wyjściowej jedenastce. Tyle dołów wykopał pod nogami kolegów. To oczywiście dowcip, ostrzegamy, bo atmosfera zrobiło się ostatnio nerwowa.

Nawałka jak Janas?

Janas swoje wspomnienia też mógłby przywołać. On cudów dokonał w studiu Polsatu. W trakcie 20-minutowego show rozbił to, co tak mozolnie budował trzy poprzednie lata. Nie wziął do Niemiec Jerzego Dudka, Tomasza Kłosa czy Tomasza Frankowskiego. Później dorzucił jeszcze zmianę formacji i systemu gry. Ot, miał zespół, uznał, że zbuduje drugi. Może jechał po dwa medale? To też żart, jakby co.

Nawałka wydawał się konsekwentny. Tyle że nasi selekcjonerzy tak mają. 23 miejsca ich dekoncentrują. Nagle szukają świętego Graala. Miast wybrać ze sprawdzonych rozwiązań, szukają nowych. No i we Francji zobaczymy zupełnie nową linię defensywną. Bez Macieja Rybusa - to akurat pech - i Łukasza Szukały - dwóch pewniaków z eliminacji. Z losowo wybranych bocznym defensorem i wytypowanym w audiotele stoperem. Z Holandią zagrał bowiem Michał Pazdan. Sprawdzony tyle, o ile. Z Litwą już Thiago Cionek. To akurat niemal debiutant. A w rezerwie pozostał ten, który jeszcze wiosną, w sparingach z Serbią oraz Finlandią, wydawał się kandydatem do gry w podstawowym składzie. Bartosz Salamon. Idąc tym tropem, z Irlandią Północną wystąpi ten, który zje najszybciej śniadanie. Innego klucza nie dostrzegamy. Tym bardziej, że Pazdan to stoper krasnoludkowy, a znowu Salamon "antenowy". Chwyciłby talerz satelitarny, odebrałby "Radio Wolna Europa". W wolnej Europie.

To wierzchołek problemu - a zamknęliśmy już temat Salamona. Bartosz Kapustka na prawej obronie? Pozytywnie. Tyle że problemy mamy na lewej. A teraz również na skrzydle, więc gracza Cracovii nigdy więcej w bloku obronnym nie zobaczymy. Jakub Błaszczykowski na prawej pomocy? Widać, że forma wraca. Jakby grał przez ostatnie pół roku, byłby mocnym punktem drużyny. Byłby, bo wiosną miał urlop. Gdy Engel wziął do Azji kilku podobnych rentierów, w dwóch pierwszych spotkaniach mieliśmy problem, by w ogóle wyjść z własnej połowy. Nie zdziwimy się, patrząc po przebiegu starcia z Litwą, że Irlandczycy również nie okażą się rywalem gościnnym dla naszej linii ataku. Tym bardziej, jeśli Piotr Zieliński dalej będzie kręcił kółeczka, a Arkadiusz Milik strzelał tak, jak strzelał dotychczas. Czyli wszędzie, tylko jakoś nie do bramki.

Balon zostanie przebity?

Można wymieniać. Balon został napompowany, łatwo go przebić. To akurat fizyka. Pytanie, czy Adam Nawałka taki miał właśnie plan? Zdjąć presję ze swoich piłkarzy? Oszukać rywali? Postawić się w roli słabeusza do bicia i skontrować nieświadomych konkurentów? Do tego nas selekcjoner już przyzwyczaił. Oddajmy, że z Niemcami też naród nie wierzył, a on zaatakował - ile mógł, tyle zaatakował - i wygrał. Może więc na Euro nie będzie tak źle? Może duchy Engela i Janasa, upiory Beenhakkera i absurd Smudy pójdą w niepamięć? W końcu to jest magiczny moment. Tydzień do wielkiej piłkarskiej imprezy. Wielkich emocji.

Czy można nazwać się patriotą i nie uwierzyć, że tym razem naszym się uda? No bo jak to tak? Polacy, królowie eliminacji, znowu zawiodą na wielkiej imprezie?

Najnowsze