Francja od 1984 roku nie przegrała na wielkim turnieju spotkania. Oczywiście w momencie, gdy imprezy rozgrywane były w Paryżu i okolicach. W 1984 roku wygrała wszystkie pięć meczów. W 1998, gdy parła do złoty medal mundialu, sześć, a siódmy, przeciwko Włochom, rozstrzygnęła w serii rzutów karnych. Teraz do listy możemy już dopisać kolejnych sześć meczów bez porażki. W tym drugi remis - ze Szwajcarami, na zakończenie fazy grupowej mistrzostw Europy.
Francja - dominator na własnym podwórku
Osiemnaście spotkań bez porażki. Szesnaście zwycięstw, dwa remisy. Bramki? 42-8. Trójkolorowi nad Sekwaną czują się jak ryba w wodzie i przed Portugalczykami zadanie z pogranicza mission impossible. Przypomnieć Francuzom 9 lipca 1960 rok. Ich ostatnie niepowodzenie. Na Stade Velodrome przegrali wówczas z Czechosłowacją 0:2 w starciu o brązowy medal ME.
Dorzucając do tego, że wygrany przez Francuzów finał Euro 2000 rozegrany został w Rotterdamie - 200 kilometrów od francuskiej granicy - a znowu przegrany finał mistrzostw świata 2006 w Berlinie - 750 kilometrów od Francji - można wysnuć wniosek, że Trójkolorowi wygrywają w obrębie niecałego 1000 kilometrów od Paryża. I ani metra dalej.
Portugalia - do... czterech razy sztuka?!
Portugalia? Z Francuzami na wielkich turniejach mają rachunki do wyrównania. W 1984 roku Rui Jordao dokonywał cudów na prawym skrzydle. Atakował jak natchniony. Trójkolorowi momentami oddychali już rękawami i czekali na rzuty karne. A potem piłkę wziął fenomenalny Michel Platini i w 119. minucie pogrążył Portugalczyków. Ci mieli szansę rewanżu szesnaście lat potem, właśnie na turnieju w Belgii oraz Holandii, ale chociaż rozkochali w sobie publiczność - na tyle, że Luis Figo na koniec roku otrzymał nawet Złotą Piłkę France Football dla najlepszego piłkarza świata - bramkę dostali ledwie dwie minuty wcześniej. Niefortunna interwencja ekscentrycznego Abela Xaviera w szesnastce, ręka, podyktowany rzut karny i pewne uderzenie Zinedine'a Zidane'a, które wepchnąło podopiecznych Rogera Lemerre'a do finału. Ten sam Zizou, też strzałem "z wapna", zabił również ekipę Luisa Felipe Scolariego na mundialu w Niemczech. Wieczór w Monachium pamięta zapewne Cristiano Ronaldo. Próbował wielokrotnie, ale Fabiena Bartheza nie pokonał.
Czy uda się wreszcie w finale Euro 2016?