Charakterystyka drużyny
To już nie jest zespół jaki pamiętamy. To na pewno. Nie gwiazdozbiór, jak choćby podczas Euro 2004. Prędzej solidna drużyna, oparta na szkielecie ekipy, która w 2012 roku wyeliminowała Rosjan oraz Polaków i zagrała w ćwierćfinale kontynentalnego turnieju.
W bramce pewniakiem wciąż jest Petr Cech. Golkiper niemal doskonały, przez lata ostoja Chelsea, obecnie gwiazda Arsenalu. Przekleństwo Wojciecha Szczęsnego, który Londyn właśnie z powodu Czecha musiał opuścić. Doświadczenie widać również w defensywie, gdzie Theodor Gabre Selassie z Werderu Brema oraz David Limbersky z Viktorii Pilzno to gracze akurat dobrze znani również polskim fanom. Obu cztery lata temu wróżono wielkie kariery, ale z różnych powodów kolejnego kroku do wielkości nie zrobili. Pierwszy na dodatek będzie miał z kim rywalizować. Naciska go bowiem Pavel Kaderabek, 24-letni piłkarz Hoffenheim.
Centrum defensywy? Piękni, trzydziestoletni i starsi. Piłkarze klubów tureckich, Fenerbahce Stambuł oraz Bursasporu, odpowiednio 31-letni Michal Kadlec oraz 32-letni Tomas Sivok, a także kolejny as rodem z Pilzna, a więc 31-letni Roman Hubnik. Zestawienie uzupełnia jeszcze najmłodszy z nich, 28-letni Marek Suchy z FC Basel.
Gra zespołu Pavla Vrby znowu powinna się opierać na doświadczonych pomocnikach. 35-letni Tomas Rosicky (właśnie skończył przygodę z Arsenalem) był już w kadrze podczas Euro 2000, a dwa lata od niego młodszy Jaroslav Plasil z Bordeaux dobił do drużyny cztery lata później. Obaj pamiętają jeszcze największe sukcesy Pepików i czasy, gdy naszego sąsiada bała się cała Europa. Blok w strefie środkowej uzupełnić powinien 25-letni Vladimir Darida, jeden z najważniejszych punktów rewelacyjnej w tym sezonie Herthy Berlin.
Mniej jakości widać na skrzydłach, gdzie trzech piłkarzy to przedstawiciele stołecznej Sparty. 23-letni Ladislav Krejci, 27-letni Borek Dockal oraz 26-letni Josef Sural. W Czechach występował również do niedawna ten czwarty, 24-letni Jiri Skalak, ale wiosną trafił na Wyspy Brytyjskie i miał spore problemy ze złapaniem minut w Brighton. Klubie angielskiej Championship.
Atak? Dwóch snajperów z lokalnej Synot ligi - 30-letni Milan Skoda, 34-letni David Latafa (20 goli w barwach Sparty!) - oraz jeden produkt eksportowy. 26-letni Tomas Necid, czyli klybowy kolega Sivoka. Gdybyśmy mieli celować w wyjściową jedenastkę, postawilibyśmy od pierwszej minuty właśnie na niego, bo nad Bosforem zyskał on znakomitą opinię i wydaje się być obecnie numerem jeden wśród czeskich snajperów.
Przewidywany skład
Petr Cech (34 lata, Arsenal) - Pavel Kaderabek (24, Hoffenheim), Tomas Sivok (32, Bursaspor), Michal Kadlec (31, Fenerbahce), David Limbersky (32, Viktoria Pilzno) - Tomas Rosicky (35, Arsenal), Jaroslav Plasil (33, Bordeaux), Vladimir Darida (25, Hertha Berlin) - adislav Krejci (23, Sparta Praga), Borek Dockal (27, Sparta Praga), Tomas Necid (26, Bursaspor)
Gwiazda drużyny: Petr Cech (Arsenal, 34 lata, 120A)
Cudowne dziecko czeskiej piłki. Ostatni wielki talent urodzony w Pradze i okolicach. Bramkarz niemal doskonały, chociaż nie tak efektowny jak Manuel Neuer, nie tak zwinny jak Keylor Navas i nie posiadający takiej koordynacji jak David de Gea. Solidny aż do przesady, co między słupkami pozwoliło mu dobrnąć na sam szczyt wielkiego futbolu.
Zrobiło się o nim głośno po transferze do Chelsea. Głośno, bo londyńczycy zrobili wiele, byle golkipera Rennes pozyskać. Ten nie zawiódł oczekiwań. U Jose Mourinho natychmiast wskoczył do wyjściowej jedenastki - kosztem Carlo Cudiciniego - i przez kolejnych jedenaście sezonów strzegł bramki "The Blues". Stracił miejsce dopiero w ostatnim sezonie, gdy na Stamford Bridge przyleciał Thibaut Courtois. Bohater Atletico Madryt, jeden z najbardziej utalentowanych bramkarzy świata. Wydawało się wówczas, że to koniec Cecha. Przynajmniej na Wyspach Brytyjskich.
Minęło dwanaście miesięcy. Latem czeskiego piłkarza pozyskał Arsenal. Wenger nie miał prawa żałować żadnego funta. Cech wrócił do czołówki. Znowu był jednym z najlepszych w Premier League. Courtois? Zaczął w jedenastce pod wodzą Jose Mourinho. Skończył na ławce Chelsea z perspektywą, że jeżeli znajdzie się kupiec, to Roman Abramowicz chętnie go sprzeda. A pewnie najchętniej - wymieni na swojego ulubionego króla "szesnastki".
Znak charakterystyczny? Hełm, czapka, ochraniacz na głowę - niepotrzebne skreślić. 2008 rok. Stephen Hunt atakuje Czecha. Kopie go w głowę. Dochodzi do pęknięcia czaszki. Potrzebna jest operacja. I działanie zapobiegawcze. Właśnie ochronne nakrycie głowy. Czech ma w nim występować przez jakiś czas. Później może wrócić do dawnych przyzwyczajeń. Tyle że nie chce. Jedni mówią, że nosi wciąż kask, bo mu się to zwyczajnie opłaca. Kontrakt sponsorski. Inni, że nigdy nie wyzbył się lęku po fatalnym zdarzeniu.
Faktem jest, że w kasku broni chyba nawet lepiej, niż bez niego. A to chyba najważniejsze.
Selekcjoner: Pavel Vrba
Ojciec sukcesu dzisiejszej kadry Czech. Dosłownie. To on wychował sobie wielu dzisiejszych reprezentantów. Przez pięć lat pracował bowiem w Viktorii Pilzno, największym i najlepszym obecnie eksportowym towarze, jakie stworzyła i wysłała do europejskich pucharów czeska piłka. Liga Mistrzów, Liga Europy, starcia z Barceloną, Milanem, Manchesterem City czy Bayernem Monachium - to była piękna historia i doświadczenia, które wreszcie zaprocentowały.
Pilzno to był... mały przypadek. Vrba to bowiem szkoleniowiec specyficzny. 53 lata. Gdy obejmował Viktorię, miał 45. Za sobą przeciętną karierę piłkarską i malutkie doświadczenia trenerskie. Przynajmniej w samodzielnej pracy, bo jako asystent Jana Kociana - tego Jana Kociana, byłego trenera Ruchu Chorzów - pracował również z zespołem reprezentacji Słowacji.
Dzisiaj to już jednak przeszłość. Vrba to w kraju naszych południowych sąsiadów numer 1. Numer 1, który dzisiaj ściga się już z najlepszymi: Dusanem Uhrinem, Josefem Chovancem czy Karelem Brucknerem.
Historia
W historii najnowszej, po upadku Czechosłowacji, paradoksalnie, jedna z bardziej utytułowanych drużyn na Starym Kontynencie. Finalista oraz półfinalista. Od 1996 roku uczestnik każdego kolejnego turnieju. Sięgając pamięcia dalej, jeszcze wspólnie z sąsiadem, mistrz Europy z roku 1976.
Okoliczności znane. Finał z Niemcami. Seria jedenastek. Do piłki podchodzi Antonin Panenka. Szalony drybler Banika Ostrawa. Po drugiej stronie Sepp Maier. Ten Sepp Maier, najlepszy wówczas golkiper świata. Wojna nerwów. Gol daje złoto Pepikom. Pudło przedłuża nadzieje obrońców tytułu. Czech rusza. Długi rozbieg. Zamach. Maier idzie w ciemno. Wybiera lewy róg. Panenka woli środek bramki. Lekkie podcięcie piłki, dzisiaj już legendarne. Niemiec bezradnie frunie w kierunku słupka. Odprowadza piłkę wzrokiem. On już wie. Tej piłki nie dosięgnie. Czechosłowacja w stylu niepodrabialnym sięga po złoto. Jedyne w swojej historii, choć jeszcze przed wojną piłkarze z tego kraju dobijają również do starcia o złoto mundialu.
To był triumf niezwykły. Niemcy. Zespół niemal doskonały. Aktualny mistrz świata i mistrz Europy. Na rewanż przyszło czekać długo. Długie dwadzieścia lat. Podczas Euro 96 obie drużyny ponownie spotkały się bowiem w finale. Dziwnym, bo ani jedni, ani drudzy na Wyspach Brytyjskich nie błyszczeli. Zawodnicy... bazowali na defensywie i żelaznej kondycji. Dzięki niej wyeliminowali w ćwierćfinale Portugalczyków. W półfinale z Francją błysnął znowu bramkarz Petr Kouba, bohater serii jedenastek. A spory udział w sukcesie mieli też piłkarze ofensywni. Patrik Berger, Pavel Kuka, Vladimir Smicer oraz Karel Poborsky. Ten ostatni zachwycił nawet sir Alexa Fergusona i kto wie, jak potoczyłaby się jego kariera, gdyby nie eksplozja talentu Davida Beckhama.
Mecz z Niemcami był dziwny. Czesi wyszli na prowadzenie. Ekipa Bertiego Vogtsa znowu wyglądała, jakby w tryby niezawodnej machiny ktoś wsypał piasek. Wyglądała, dopoki na murawie nie pojawił się Oliver Bierhoff - zdobywca obu bramek. W jednej, tej decydującej. Złotej, strzelonej w dogrywce i automatycznie - takie były wówczas zasady - przerywającej marzenia Pepików o tytule.
Osiem lat później spodziewano się powtórki. Karel Bruckner zabrał do Portugalii zespół wybitny. Być może najlepszy w historii czeskiej piłki. Połączenie rutyny - Tomas Galasek, Pavel Nedved, wspomniani już Smicer oraz Poborsky, Jan Koller - z młodością - Petr Cech, Marek Jankulovski, Tomas Rosicky, Milan Baros. Fantazja, szybkość, dynamika, ofensywa - Europa ponownie pokochała piłkarzy z małego kraju w środkowej części Europy. Padła Holandia, nie dały rady Niemcy, pod walec dostała się też Dania. Do tytułu wiodła autostrada. Nieoczekiwanie jednak w półfinale przeszkodą nie do pokonania okazali się Grecy. Nieoczekiwanie, bo Czesi szturmowali przez całe spotkanie - regulaminowy czas oraz dogrywkę. W ostatnich sekundach ich sen przerwał jednak brutalnie Traianos Dellas.
Zarazem wieńcząc wielkie triumfy czeskich zawodników. Wieńcząc, bo coraz starsze gwiazdy awansowały jeszcze na mundial w Niemczech, ale tam po zaledwie trzech meczach zmuszone były pakować walizki. Historia najnowsza? Euro 2012, Wrocław, koszmar biało-czerwonych. Ostatnie starcie fazy grupowej. Polacy pod wodzą Smudy rozpędzeni. Rzucili się do przodu, zaatakowali, ostrzelali Petra Cecha, ale do fazy pucharowej, po skromnym zwycięstwie, awansowali Czesi. Ostatecznie wprowadzając na terenie całego naszego kraju żałobę narodową.