"Super Express": - Nadspodziewanie łatwo rozprawiliście się z Lorient. Tobie zresztą ten zespół wyjątkowo pasuje.
Ireneusz Jeleń: - To prawda, mam patent na Lorient. Zagrałem przeciw nim ósmy raz i strzeliłem siódmego gola. Choć przed meczem trochę się baliśmy, bo ta drużyna w tym sezonie dobrze spisuje się na wyjazdach. Pierwsze skrzypce w ich obronie gra Laurent Kościelny, Francuz polskiego pochodzenia. Ten mecz nie wyszedł jednak ani jemu, ani całej obronie Lorient. Mogliśmy im strzelić jeszcze więcej goli.
- Dla ciebie ten gol oznacza mały jubileusz
- Tak, to mój 40. gol w lidze francuskiej, a jedenasty w tym sezonie. Bramka całkiem ładna, przelobowałem bramkarza z linii pola karnego. Może uda mi się poprawić osiągnięcie z poprzedniego sezonu? Wtedy miałem 14 bramek. Najważniejsze jednak, że przełamałem się po kilku meczach bez bramki.
Przeczytaj koniecznie: Puchar Francji: Jeleń dziś zagra kolejny super ważny mecz
- Komu zadedykujesz tego gola?
- Oczywiście Panu Prezydentowi i wszystkim ofiarom katastrofy. Ja przez kilka pierwszych dni nie mogłem uwierzyć, że doszło do czegoś tak strasznego. W poprzednim meczu zagraliśmy z Darkiem Dudką w czarnych opaskach, a teraz obaj dedykujemy wygraną wszystkim zmarłym.
- Po meczu francuskie media napisały, że odniosłeś kontuzję i pleców, i kolana.
- Kontuzji doznałem przy tej akcji, kiedy wywalczyłem karnego. Bramkarz mnie podciął, upadłem na plecy, uderzyłem też kolanem o ziemię. Jestem poobijany, ale to nic groźnego. Na następny mecz, wyjazd z Tuluzą, będę gotowy.
- Wciąż jesteście wiceliderem, a ta pozycja daje udział w Lidze Mistrzów bez eliminacji.
- Nie wiem, czy damy radę ją utrzymać, bo przed nami ciężkie mecze. Tuluza, potem Marsylia u siebie, a następnie wyjazd do Lyonu. Ale nawet jak zajmiemy piątą lokatę, to też będzie dobrze, bo wcześniej nikt się nie spodziewał, że tak wysoko będziemy. Dlatego miejsce dające udział w Lidze Europejskiej weźmiemy z dużą satysfakcją.