„Super Express”: - Potrzebował pan tabletek na obniżenie ciśnienia we wtorkowy wieczór?
Grzegorz Lato: - Ciśnienie było podniesione u każdego. U zawodników na murawie także, więc gratuluję piątce strzelających karne, że je wytrzymali. Bo przecież karne to loteria, jak w totolotku, a może raczej jak w rosyjskiej ruletce – do pierwszej pomyłki.
- Miał pan w którymś momencie obawy, że któryś z naszych egzekutorów nie wytrzyma?
- Nie. Robert Lewandowski zaczął po mistrzowsku, dając reszcie psychiczny fundament, podbudowę. Chłopaki podchodzili do piłki i bez żadnych emocji walili lagę w bramkę – tak jak należy. To było super. Natomiast w całym meczu brakowało mi uderzenia z drugiej linii. Ile takich strzałów mieliśmy?
Nicola Zalewski bezwzględnie zaskoczył, pytany o pewnie wykonany rzut karny. „Najważniejszy? Nie...”
- Niewiele. I żadnego w światło bramki.
- No właśnie… A bez takich strzałów nic z tego nie będzie. Ale dobra, zostawmy to. Trzeba teraz gratulować sukcesu, który przecież rodził się w bólach. Najważniejsze, że polski trener zbudował reprezentację, za którą nie musieliśmy się wstydzić.
- Bo mówi do zawodników po polsku i komunikacja jest lepsza?
- Też. Ale i dlatego, że nie stoi przy ławce jak mumia, i ani „be”, ani „me” do nich nie powie…. Tak to bywa z tymi cudzoziemcami. Jeden uciekł do Brazylii, bo dostał tam dolara więcej. Drugi miał mieszkać w Polsce, ale jakoś rzadko u nas bywał…
- U Michała Probierza to jest inny mentalnie zespół?
- Tak. Jak trener tylko siedzi na ławce, to wszyscy na boisku myślą, że grają OK. A jakie są tego efekty, pokazał mecz w Kiszyniowie. Probierz nigdy by nie pozwolił na taki scenariusz: prowadzenie 2:0 i porażka 2:3. Jak trzeba, to startuje z ławki, macha rękami, krzyczy, poucza, kieruje. I ta twarda ręka Probierza udzieliła się drużynie! Zawodnicy tego najwyraźniej potrzebują, więc chyba zbudował sobie autorytet. Również tym, że potrafi dobrać piłkarzy do taktyki.
Ukochana polskiego piłkarza swoim ciałem rozgrzewa nawet słońce. Pikantne fotografie partnerki Nicoli Zalewskiego krążą po sieci
- Na przykład?
- Znalazł świetną rolę dla Jakuba Piotrowskiego, choć wcześniej nie postrzegano tego chłopaka jako zawodnika pierwszej jedenastki. Jeszcze lepiej wpływ Probierza widać w przypadku Nicoli Zalewskiego. Goni po tym skrzydle jak szalony, bez żadnych kompleksów – nie przejmując się tym, kogo ma po przeciwnej stronie za rywala. Aż przyjemnie popatrzeć, jak zabiera piłkę i z nią jedzie.
- Były – słuszne – narzekania po meczach eliminacyjnych, jest euforia po awansie. A przed nami „grupa śmierci” w finałach. Znów będą nastroje „od ściany do ściany”?
- My to generalnie jesteśmy tacy skrajni. Weźmy losowanie eliminacji. „Eee, co to za grupa… Albania? Mołdawia? Wyspy Owcze? Wychodzimy z Czechami szybko i łatwo”. No i wyszliśmy - na przegranych. Mobilizujemy się dopiero wtedy, gdy nas postawią pod ścianą. „Grupa śmierci” – mówi pan? A ja sobie myślę, że – po pierwsze - nie ma już słabych drużyn w Europie, a Polacy to potwierdzili, awansując na mistrzostwa (śmiech). Po drugie - nam zawsze lepiej grało się przeciwko mocnym. Mam nadzieję, że przygotujemy się dobrze do EURO.
- Jak to zrobić, żeby reprezentanci zawsze chcieli grać i walczyć tak, jak w Cardiff?
- O to „chcenie” byłbym spokojny. Część będzie walczyć o swoje nowe kontrakty w klubach. Inni – o stałe miejsce w reprezentacji na kolejne lata.
- Poza Wojciechem Szczęsnym, który już zapowiedział pożegnanie z kadrą po EURO.
- Ile on ma lat? 34? Co to za wiek dla bramkarza? Popatrzmy na Włochów: Dino Zoffa, Gianluigiego Buffona. Ale nie będę wchodzić w jego buty, bo to zawsze jest indywidualna decyzja. To samo dotyczy Roberta Lewandowskiego. Nie wiem, co zrobi po EURO. Wiem natomiast, że może mieć refleksje i przesłanki, które go do podjęcia decyzji o końcu gry w reprezentacji skłonią.
Tak Szczęsny obronił decydującego karnego! Te wideo przejdzie do historii polskiej piłki
- Jakie?!
- Proste: najlepiej odchodzić wtedy, gdy się jest na szczycie. A udział w finałach EURO kolejnym takim szczytem w jego karierze będzie. Ja karierę reprezentacyjną zamknąłem w wieku 32 lat, po medalu w Hiszpanii i nie dałem się przekonać na zmianę decyzji, choć trener Piechniczek mocno namawiał. Wracając do Roberta: nie wiemy przecież, jakie będą jego losy w Barcelonie i jakie są jego osobiste plany. Ja bym tak całkiem nie bagatelizował tych plotek o Arabii Saudyjskiej…
- Stamtąd też mógłby jeszcze przyjeżdżać na mecze reprezentacji!
- Eee, tam to już wszyscy piłkarsko „giną”. Jeśli miałby nam coś jeszcze dać w kadrze, to lepiej, by został w Europie.
- Michał Probierz już dziś powinien dostać od PZPN pewność pracy w eliminacjach MŚ?
- Wie pan, jak to jest: trenera zawsze rozliczają wyniki. I gdyby nam w Niemczech nie poszło, pewnie znów będzie dyskusja o jego przyszłości. Ale ja uważam, że już teraz powinien dostać gwarancję pracy po EURO, by mieć spokojną głowę przed rozpoczęciem eliminacji mundialowych.