„Super Express”: - Twój obecny narzeczony, bramkarz Znicza Pruszków Miłosz Mleczko, nie miał nic przeciwko, żeby ta książka powstała?
Miłosz dowiedział się o tym, kiedy już ją pisałam. Jest osobą, która bardzo mocno mnie wspiera. Nie miał nic przeciwko, bo wie, że to moje życie. Jeśli ta książka ma odmienić życie niejednej kobiety, to warto ją wydać.
- Dlaczego rozstaliście się z Arkiem Milikiem?
- Zaczęłam być z Arkiem w bardzo młodym wieku. Miałam niespełna 17 lat, a on niespełna 18. Przeżyliśmy ze sobą najlepsze, ale też najgorsze chwile swojego życia. W książce zawarte są niektóre powody.
- Rozumiem, że czytelnik książki „WAGs. Cała prawda o kobietach piłkarzy” domyśli się, jakie to powody?
- Tak, bo jeszcze nigdy tego nie powiedziałam. Dorastaliśmy razem i tak sobie myślę, że jednak czasami miłość nie wystarcza. Trzeba mieć coś więcej. A my po prostu z czasem zaczęliśmy traktować się jako rodzeństwo, niż jako para. Są związki, które przetrwały. Jednym z przykładów są Marta i Kamil Glik, którzy są ze sobą od 15 roku życia. Nasz związek akurat nie przetrwał, ale dalej mamy ze sobą kontakt, więc nie jest chyba tak źle.
- Jak wyglądałoby twoje życie, gdybyś nigdy nie poznała Arka Milika?
- Nie wiem, gdzie bym była teraz, ale mogę powiedzieć, jakie plany miałam przed poznaniem Arka. Chciałam zostać dziennikarką, zapisałam się na studia. Ale kiedy zobaczyłam, że w Polsce nie są pożądane prawdziwe informacje, tylko mięso, to zrezygnowałam. Ale wciąż marzy mi się praca w telewizji.
- Kobieta piłkarza żyje trochę w "złotej klatce"? Nie dociera do niej żadne zło, dopóki jest z tym piłkarzem?
- Oj, dociera. Czasami dziewczyny nie chcą się przyznać do tego, że są te ciemne strony medalu. Jak jest fajnie to OK, ale kiedy jest źle, to trzeba stawiać temu czoła.
- Często pojawia się osąd, że WAGs są z piłkarzami tylko dla pieniędzy. Co ty na to?
- Nasza miłość z Arkiem na pewno nie była dla pieniędzy, ponieważ jak się poznaliśmy, byliśmy bardzo młodzi. Nie jest to możliwe, żebym ja jako 17-latka myślała o pieniądzach. Żyłam u swoich rodziców, on u siebie. Nawet były takie momenty, że chcieliśmy zamieszkać razem, ale wypłata nie wystarczyła nam na wynajem. Roznosiłam ulotki, byłam hostessą i rozdawałam chleb. W tym świecie miłość nie wystarcza.
- Jest stereotyp, że kobiety piłkarzy miały operacje plastyczne. Jak to jest u ciebie?
- Kobiety piłkarzy inwestują w swój związek, każda chce być idealna dla swojego faceta. Ja zawsze marzyłam, żeby zmniejszyć sobie nos i to zrobiłam. Widziałam defekt na swojej twarzy i go poprawiłam. Jestem za tym, żeby kobiety to robiły, oczywiście z głową. Jest bardzo wiele poprzerabianych kobiet, ale jeśli facetowi to odpowiada, to dlaczego nie?