Kamil Grosicki (23 l.), który robi zawrotną karierę w Turcji, ma szansę, aby zapisać się w historii tamtejszej piłki tak dobrze jak Roman Kosecki i Roman Dąbrowski. Ten pierwszy przez dwa sezony reprezentował barwy Galatasaray Stambuł, rozgrywając 38 ligowych meczów, w których strzelił 19 bramek. Z kolei Dąbrowski (Kocaelispor i Besiktas) zaliczył tam aż 310 spotkań, w których strzelił 76 goli
"Super Express": - Kamil, wiem od twojego taty, że sugerował ci ostatnio, żebyś częściej strzelał na bramkę. Chyba go posłuchałeś?
Kamil Grosicki: - To prawda. Tata śledzi moje mecze i zawsze stara się dawać mi wskazówki. Faktycznie mówił, żebym więcej strzelał. Co do meczu z Manisasporem, to poza rzutem karnym, który sam wywalczyłem, miałem dwie sytuacje i obie wykorzystałem. Cieszy mnie taka skuteczność.
- Wielkim autorytetem jest też dla ciebie Tomasz Frankowski. Jesteście w kontakcie?
- Jasne, że tak. Podobnie jak z tatą, gadam z "Frankiem" przez telefon codziennie. W niedzielę, zaraz po meczu, przysłał mi krótkiego SMS-a. Napisał tylko "Kozak".
Przeczytaj koniecznie: Bundesliga. Robert Lewandowski: Bayern już nas nie dogoni
- Jak to było z rzutem karnym? Jesteś wyznaczony do ich strzelania?
- Przed każdym meczem trener wyznacza trzech zawodników i ten, który w danej chwili czuje się najlepiej, strzela. Wywalczyłem ten rzut karny, więc sam wziąłem piłkę i strzeliłem. Cieszę się, że moja forma idzie w górę, a Sivasspor wreszcie wygrał. Oby utrzymał się w I lidze.
- Turcy chyba zacierają ręce, bo nawet gdybyście - odpukać - spadli z ligi, to na twoim transferze i tak zarobią majątek.
- Pewnie cieszą się, że mnie kupili. Widziałem, jak działaczom Sivassporu bardzo zależało na mnie, kiedy przyjeżdżali na rozmowy do Białegostoku. Teraz chcę im się odwdzięczyć i grać jak najlepiej. Ale o żadnym transferze na razie nie myślę.
- Po wygranym meczu była duża feta?
- Wszyscy byli szczęśliwi. Myślę, że zeszło z nas ciśnienie, bo to pierwszy wygrany mecz na wiosnę i teraz powinno nam się grać łatwiej.
- Byli w Polsce tacy, którzy twierdzili, że nie poradzisz sobie w Turcji, bo masz słaby charakter...
- Myślałem, że nie będę już musiał odpowiadać na takie pytania. Jak słyszę te opinie o moim charakterze, to chce mi się śmiać. Jestem, jaki jestem i się nie zmienię. Do Turcji przyjechałem, żeby grać w piłkę, a nie balować. Myślę, że wychodzi to nieźle. A co do pilnowania się, to zdradzę jeszcze, że trener Smuda powiedział mi niedawno, że jak będę chciał gdzieś ruszyć w miasto, to mam do niego najpierw zadzwonić i spytać o zgodę (śmiech).