Robert Lewandowski i Anna Lewandowska tworzą najbardziej wpływową parę w polskim sporcie, a także jedną z najgłośniejszych w całym kraju. Ich życie od wielu lat jest na świeczniku. O upływającym czasie najlepiej świadczy fakt, że ich ślub miał miejsce już 10 lat temu! W czerwcu 2013 r. najlepszy polski piłkarz i była mistrzyni karate powiedzieli sobie sakramentalne "tak" i oficjalnie założyli rodzinę. Już wcześniej tworzyli głośny związek, a kulisy ich ślubu elektryzowały całą Polskę. Temu wydarzeniu towarzyszyło wiele tajemnic, a jedną z nich był przebieg wieczoru kawalerskiego. Dopiero po latach więcej opowiedział o nim Sławomir Peszko, który był jednym ze świadków Lewandowskiego.
Peszko opowiedział o wieczorze kawalerskim Lewandowskiego. Aż spadły nam kapcie!
- Robert i Ania postanowili wziąć ślub. "Lewy” poprosił mnie wtedy, żebym był jednym z jego czterech świadków. Nie mogło się więc obyć bez kozackiego wieczoru kawalerskiego - zaczął historię Peszko, który przyjaźni się z piłkarzem FC Barcelony od kilkunastu lat. W biografii pt. "Peszkografia" opowiedział naprawdę dużo. "Lewandowski był już dużą gwiazdą, ale nikt z nas nie pomyślał, żeby wyczarterować prywatny samolot i na Lazurowe Wybrzeże polecieliśmy regularnymi liniami. Co prawda on, ja i Szczęsny weszliśmy na pokład terminalem VIP, ale i tak nie udało się nam uniknąć ogona. Już w Nicei, kiedy jechaliśmy z lotniska do hotelu Radisson, za naszym busem pojawił się biały fiat, który co chwilę podjeżdżał, żeby sprawdzić, kto siedzi za zaciemnianymi szybami" - tak się zaczęło.
"– Paparuchy… – nie mieliśmy wątpliwości.Kulczyk, zwany "Szyną”, który jest ochroniarzem "Lewego”, w końcu kazał zatrzymać auto.– Ja ich zablokuję, a wy spier***. Jakoś was później znajdę.Tak też się stało. Zahamowaliśmy, a "Szyna” wyskoczył na ulicę i bezczelnie stanął przed fiatem. Dzięki temu nie niepokojeni mogliśmy wybrać się do… McDonalda" - kontynuował Peszko. To był dopiero początek szalonej przygody.
Tak wyglądał wieczór kawalerski Roberta Lewandowskiego
"We Francji spędziliśmy trzy zajeb*** dni. Byliśmy w olbrzymim aquaparku, pozwiedzaliśmy też Monako, chociaż do Casino de Monte-Carlo nie zaszliśmy. Wojtek wynajął natomiast lożę w słynny klubie Le Baoli w Cannes. Nasze miejsca znajdowały się na środku dyskoteki, więc rzucaliśmy się w oczy. Obok imprezował jakiś książę z Danii czy Norwegii, który wyglądał na wkurw***, że to my, a nie on, jesteśmy atrakcją nocy. Kozaczyliśmy jednak tylko przez jakieś dwie godziny" - ich blask skradło wejście szejków.
"– O kur**… – jęknęliśmy po grubym wejściu czterech Arabów. Gdy pojawili się w klubie, cristale i moëty zaczęły latać w powietrzu, do tego zrobiono im pokaz fajerwerków, przyniesiono tace z dzikami czy innymi sarnami. Od razu obsiadło ich ze trzydzieści kobiet, każda wyglądająca jak króliczek Playboya. Nie wiem, ile szejkowie wydali tamtego wieczora, ale na pewno nie graliśmy w ich lidze"- skwitował Peszko.
"Co prawda bawiliśmy się świetnie, ale Robert nie mógł poszaleć tak, jakby chciał. Mieliśmy świadomość, że jesteśmy obserwowani, nawet gdy płynęliśmy jachtem z Cannes do Saint-Tropez. Zdjęcia robiono nam na plaży, na mieście… Brakowało tylko, żeby paparazzi zajrzeli do kibla. Nadrobiliśmy dopiero na weselu, które „Lewy” z Anią zorganizowali w Trębkach Nowych. Co jednak wydarzyło się w Trębkach, pozostanie w Trębkach…" - zakończył "Peszkin".