- Jestem pewien na 200 procent, że cztery bilety na mecz Irlandii z Polską kupiłem od Kazimierza Grenia. Była wydrukowana cena 50 euro, płaciliśmy po 500 zł - powiedziała "Przeglądowi Sportowemu" osoba przedstawiająca się jako pan Krzysztof.
Mieszka od 9 lat w Corku. Zaznacza, że jest gotowy zeznawać przed sądem. Przedstawił zdjęcie biletu - jak ustalił "PS", pochodzi on właśnie z puli PZPN, a nie jak twierdzi Greń kupione przez niego przez portal kupnilet.pl.
Sam Greń zaprzecza, że handlował biletami. Twierdzi, że czekał na znajomych, dla których miał 12 wejściówek. O całej sprawie głośno zrobiło się w Polsce. Do afery odniósł się także Zbigniew Boniek.
Kazimierz Greń: Jestem niewinny. Ktoś mnie wrobił! [AFERA W DUBLINIE]
W rozmowie z "Super Expressem" Greń zarzeka się, że jest niewinny. Twierdzi też, że w całą sprawę został wrobiony, właśnie przez kogoś ze związku.
Co ciekawe Greń nie usłyszał zarzutów - sąd uznał go winnym, ale wypuścił wolno. Teraz czeka go spotkanei z przełożonym, Zbigniewem Bońkiem. Ten tak wyrozumiały raczej nie będzie.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail