"Super Express": - Jak operowane ramię? Kiedy wrócisz na boisko?
Łukasz Fabiański: - Wszystko wskazuje na to, że za półtora miesiąca. Ważne, że na obóz przygotowawczy przed nowym sezonem powinienem już być gotowy.
- Po tym, co ci się przytrafiło, ciężko było się nie załamać...
- To była tragedia, bo kontuzja przytrafiła się w fatalnym momencie. Przecież tak długo czekałem na miejsce w bramce Arsenalu. A kiedy zapaliło się to zielone światło, znowu wszystko się zawaliło. Byłem strasznie sfrustrowany, chyba z miesiąc mi zajęło, żeby pogodzić się z tym, co się stało. Tym bardziej że przez cztery tygodnie po operacji musiałem nosić specjalny usztywniacz na prawą rękę. Najgorsze były noce, w tej "zbroi" ciężko było usnąć.
Patrz też: Wojciech Szczęsny: Nie oddam miejsca w wyjściowym składzie
- Pikanterii całej sytuacji dodał fakt, że Wojciech Szczęsny, który skorzystał z twojego pecha, "pomógł" ci odnieść tę kontuzję...
- Akurat tak się złożyło, że to Wojtek w czasie rozgrzewki uderzał piłkę. Obroniłem, ale bark niefartownie się ułożył. Ale nie ma sensu mieć pretensji do kogokolwiek. Tak już w piłce jest, przecież ja też wskoczyłem do bramki, bo kontuzji doznał Manu Almunia.
- Zaskoczony jesteś tym, jak szybko Szczęsny umacnia swoją pozycję? Wyrósł na pupilka angielskich mediów, które okrzyknęły go przyszłością Arsenalu.
- Media jednego dnia zachwycają się tobą, a zaraz potem, jak tylko powinie ci się noga, wszystko się zmienia. A Wojtek? Ciężko przepracowaliśmy razem okres przygotowawczy i widziałem, że osiągnął wysoki poziom.
- A może jest tak, że ludziom tak pewnym siebie jak Wojtek łatwiej robi się karierę w wielkiej piłce niż osobom tak spokojnym i grzecznym jak ty?
- Nie zgadzam się, to nie ma żadnego znaczenia. Petr Cech czy Edwin van der Sar to bardzo spokojni ludzie, ale radzą sobie przecież nie najgorzej.
- Arsenal już szósty sezon kończy bez żadnego trofeum. Co z "Kanonierami" jest nie tak?
- Wszystko szło dobrze, ale skończyło się... jak zwykle. Za dużo punktów pogubiliśmy w niewytłumaczalny sposób. Można powiedzieć, że Arsenal przegrywał mecze, które wydawały się wygrane, a Manchester United wygrywał te już przegrane. Gdy sezon wszedł w decydującą fazę, zespół przestał radzić sobie z presją, nie potrafiliśmy docisnąć gazu. Zabrakło chyba doświadczonych, przyzwyczajonych do wygrywania graczy, takich jakich ma Man United.
- Wojtek Szczęsny powiedział ostatnio, że kiedy wrócisz do gry, on będzie numerem jeden, a ty będziesz musiał walczyć o to, żeby zająć jego miejsce...
- A ja myślę, że przed nowym sezonem cała walka zacznie się od nowa. Będę gotowy na tę rywalizację i latem wszystko się może zdarzyć.