- Tuż po meczu w naszym sztabie szkoleniowym zażartowałem, że to moje pierwsze trenerskie trofeum do gabloty. Cieszę się, bo po to się pracuje, żeby wygrywać – powiedział (cytowany przez służby prasowe Śląskiego Związku Piłki Nożnej) szkoleniowiec LKS Goczałkowice po zwycięskim dla swej drużyny spotkaniu finałowym Pucharu Polski podokręgu Tychy. Jego podopieczni, na co dzień grający w 3. lidze, pokonali występujący na tym samym szczeblu zespół Pniówka Pawłowice 3:1 i zagrają teraz na szczeblu wojewódzkim. Triumf na poziomie Śl.ZPN dałby im przepustkę do rozgrywek centralnych PP w przyszłym sezonie!
- Zwycięstwo zawsze sprawia radość. W dodatku w historii naszego klubu także jest to pierwsze takie osiągnięcie. Cieszymy się wszyscy, bo dla chłopaków też to jest ważne. Przekonali się, że finały są po to, żeby je wygrywać i mam nadzieję, że na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej też pójdzie nam podobnie dobrze jak w podokręgu – dodał Piszczek.
Łukasz Piszczek po zakończeniu kariery piłkarskiej wrócił w rodzinne strony i nie tylko zbudował w Goczałkowicach od podstaw akademię piłkarską (współpracującą z Borussią Dortmund), ale też objął stery grającego trenera trzecioligowca. Formalnie – od 4 marca ub. roku, po odebraniu licencji UEFA A. Po ostatnich zmianach w przepisach Szkoły Trenerów PZPN, mimo niewielkiego wciąż dorobku trenerskiego, będzie mógł być uczestnikiem kolejnej edycji kursu na dyplom UEFA Pro, upoważniający do pracy w ekstraklasie.