- Trudny mecz?
Łukasz Piszczek: - Zdecydowanie tak. Nie najlepiej w niego weszliśmy, ale potem Robert strzelił bramkę z rzutu wolnego i przez dłuższy czas go kontrolowaliśmy. Gol dla Czarnogóry padł dlatego, że nie zrozumieliśmy się w obronie i piłka spadła na głowę napastnika rywali. Był moment, że Czarnogórcy trochę przeważali, stracony gol się na nas odbił. Ale potrafiliśmy się z tego otrząsnąć i strzeliliśmy bramkę na 2:1.
- Pamiętasz, który to twój gol w reprezentacji?
- Oczywiście! Trzeci.
- Najważniejszy?
- Jeśli przybliżył nas do awansu do mistrzostw świata, to na pewno jest to ważny gol. Zdajemy sobie jednak sprawę, że trzeba wygrać kolejne spotkania. Nikt się przed nami na boisku nie położy.
- Trudno wam będzie opanować podekscytowanie, kiedy będziecie spoglądać na sytuację w grupie?
- Myślę, że jesteśmy na tyle dojrzałym zespołem, że to nam akurat nie grozi. Cieszę się, że wywieźliśmy z tego trudnego terenu trzy punkty, bo mało komu się to udaje. Mieliśmy z Robertem okazje, żeby podwyższyć rezultat, ale nie udało się. To się zemściło i straciliśmy gola. Fajnie, że potrafiliśmy zachować zimną krew i strzelić na 2:1.
- Warto podkreślić świetną asystę Piotra Zielińskiego przy twoim golu.
- Zgadza się, fajną piłkę od niego dostałem. Widziałem, że bramkarz wychodzi i jedyne, co mi przyszło do głowy, to przerzucić nad nim piłkę. I to mi się udało. A co do Piotrka - bardzo dużo widzi na boisku i to jego wielki atut.
- Poza Niemcami nie ma w Europie drużyny, która na półmetku eliminacji miałaby nad drugą drużyną tak dużą przewagę.
- Ja to odbieram jako dobrą sytuację wyjściową przed kolejnymi meczami. Teraz myślimy już o Rumunii.
- Rozgrywasz sezon życia?
- Nie lubię w trakcie rozgrywek podsumowywać, ale to na pewno dobry sezon. Cieszę się z tego, jak to się do tej pory układa i oby zdrowie dopisało na końcówkę. Wtedy będę zadowolony.