Od kiedy Adam Nawałka odszedł z reprezentacji Polski, trudno mówić o stabilizacji. Jego następcą został Jerzy Brzęczek, który patrząc na kolejne lata i tak dość długo był selekcjonerem - ponad dwa lata. Jednak nawet on odszedł w złej atmosferze i przedwcześnie, przed Euro 2020, na które zdołał się zakwalifikować. Na tym turnieju Biało-Czerwonych prowadził Paulo Sousa, który chyba na zawsze będzie zapamiętany ze swojej późniejszej dezercji na trzy miesiące przed barażami do mistrzostw świata. Właśnie wtedy trwała długa selekcja, a jednym z najpoważniejszych kandydatów do objęcia reprezentacji był Fabio Cannavaro. Mistrz świata i zdobywca Złotej Piłki z 2006 roku przyleciał nawet do Warszawy i spotkał się z Cezarym Kuleszą. Ostatecznie nie podpisał w Polsce kontraktu, a wybór PZPN padł na Czesława Michniewicza. Po kilkunastu miesiącach - w trakcie których Michniewicza zastąpił już Fernando Santos - Włoch przyznał, że żałuje tamtej decyzji.
Fabio Cannavaro szczerze żałuje, że nie objął reprezentacji Polski
13 września cała Polska żyła wydarzeniami w siedzibie PZPN, gdzie Cezary Kulesza rozstawał się z Fernando Santosem. Portugalczyk wytrzymał na stanowisku jeszcze mniej niż jego poprzednik, który pracował od końcówki stycznia do końca 2022 roku. Santos zaczynał niemal identycznie, ale dotrwał tylko do połowy września. Gdy w Warszawie ustalano warunki rozstania, we Włoszech mówiono m.in. o 50. urodzinach Cannavaro. Z tej okazji "La Gazzetta dello Sport" przeprowadziła z nim wywiad, w którym nie zabrakło wątku oferty z Polski.
- Tego, że nie zaakceptowałem oferty pracy jako selekcjoner reprezentacji Polski. Podejmując taką decyzję, popełniłem błąd - odpowiedział na pytanie o to, czy czegoś żałuje kapitan mistrzowskiej reprezentacji Włoch z 2006 roku. Cannavaro najprawdopodobniej wypowiadał te słowa, nie wiedząc jeszcze o zwolnieniu Santosa, ale można zakładać, że całe zamieszanie z byłym już selekcjonerem Biało-Czerwonych mu nie umknęło. Kto wie, być może legendarnemu obrońcy poszłoby znacznie lepiej niż Michniewiczowi i Portugalczykowi, a Kulesza nie miałby tylu zmartwień.