Michał Listkiewicz

i

Autor: SE Michał Listkiewicz

Selekcjonerski stołek Polaków

Michał Listkiewicz zwalniał trenerów po mundialach. W sprawie Czesława Michniewicza też ma jednoznaczną opinię

2022-12-05 22:37

Biało-Czerwoni – po niedzielnej porażce 1:3 z Francją – odpadli z mundialu w Katarze w 1/8 finału i w poniedziałkowy wieczór zameldowali się w Warszawie. W kraju trwała już w tym momencie w najlepsze dyskusja – zwłaszcza medialna – o przyszłości Czesława Michniewicza na selekcjonerskim stołku. Były sternik PZPN, Michał Listkiewicz, dwukrotnie po finałach MŚ (w Korei Płd. oraz w Niemczech) dokonywał zmian trenera reprezentacji. Teraz podzielił się z „Super Expressem” własnym zdaniem w kwestii obecnego sternika naszej drużyny narodowej.

„Super Express”: - Zna pan ciężar takich decyzji, więc pewnie nie zazdrości pan Cezaremu Kuleszy?

Michał Listkiewicz: - To zawsze są trudne momenty, zwłaszcza dla kogoś, kto – jak ja – jest „z innej szuflady”. Moi następcy – Grzegorz Lato, Zbigniew Boniek, Cezary Kulesza – mogli samodzielnie podejmować takie decyzje, mieli i mają przecież stosowne kompetencje. Wszyscy byli piłkarzami: wybitnymi bądź – jak Kulesza – dobrymi. Ja nie byłem, ale miałem wokół siebie takich fachowców, jak Antoni Piechniczek, Andrzej Strejlau, Henryk Apostel, później Jerzy Engel.

- Fachowcy z wnętrza reprezentacji zdawali się po meczu z Francją sugerować, że zaproponowany przez Czesława Michniewicza sposób gry nie bardzo im odpowiada. Prezes Kulesza powinien wsłuchać się w te opinie?

- Ja bym nie przywiązywał aż takiej wagi do tych wypowiedzi. Z jednej strony – podpisuję się pod tym, że zawodnik klasy Roberta Lewandowskiego czy Piotra Zielińskiego woli grać w ataku niż w obronie. To tak, jakby trener boksera z „podkową” w pięści powiedział swemu podopiecznemu: „Ty się tylko broń, nie zadawaj ciosów”. Z drugiej – cała sprawa jest, moim zdaniem, mocno rozdmuchana.

- Znowu są winni „dziennikarze i cykliści”... Nadinterpretacja dziennikarska?

- Być może. Nadinterpretowano też słynne ośmiosekundowe milczenie Roberta za kadencji Jerzego Brzęczka. Od rządzenia w związku jest jego prezes, tak jak selekcjoner jest od rządzenia w reprezentacji, a kapitan – w drużynie ma boisku. Reguły są proste; lubię – choć może niekoniecznie nadaje się ono do mediów... - powiedzenie Alojzego Jarguza: „jak wół pierdzi, to obora słucha”. Pan Kazimierz Górski był człowiekiem niesłychanej łagodności i wrażliwości, ale jak się wkurzył, potrafił odsunąć czasem i najlepszego zawodnika od zespołu.

- Chce pan powiedzieć, że decyzja co do losów Czesława Michniewicza spoczywa w rękach jednej osoby: prezesa Kuleszy?

- PZPN jest stowarzyszeniem, więc – zgodnie z regułami zatwierdzania najważniejszych decyzji – uchwała powinna zostać podjęta przez zarząd związku. Trochę źle się natomiast składa, że akurat w pionie szkoleniowym prezes Kulesza ma ludzi od piłki młodzieżowej, od budowania systemu. Ani wiceprezes Maciej Mateńko, ani dyrektor sportowy Marcin Dorna wiele mu nie pomogą w decyzji na szczeblu reprezentacji narodowej.

- A gdyby się okazało, że na zarządzie zdanie większości jego członków różni się od zdania Cezarego Kuleszy?

- Prezes Kulesza to bardzo silna osobowość. Zarządzał klubem, zarządzał dużymi biznesami. To nie jest człowiek, który powie: no dobra, macie inne zdanie, to ja wam ulegam. On potrafi przeforsować swoje zdanie, to twardy gracz.

- Z jaką tezą dotyczącą przyszłości selekcjonera pan przyszedłby dziś na takie zebranie zarządu?

- Że Czesław Michniewicz powinien pracować dalej z reprezentacją! Patrzę na inne zespoły narodowe, na długość kadencji ich selekcjonerów – często wieloletnią. A u nas zaczyna mi trochę piłką klubową pachnieć. Od zwolnienia Brzęczka, przez kadencję Sousy do dyskusji o dalszej pracy Michniewicza minęło niewiele ponad półtora roku. Apeluję więc, żeby postąpić tak jak Anglicy. W Lidze Narodów poprzegrywali z Węgrami i innymi, ale kierownictwo federacji postawiło na Garetha Southgate'a, wytrzymało ciśnienie i na razie w Katarze zbiera tego owoce.

- Pańskie argumenty za Michniewiczem?

- Po pierwsze – jednak wyjście z grupy, niezależnie od stylu. Po drugie - mecz z Francją, który pokazał, że Michniewicz potrafi wyciągać wnioski. Że potrafi zmieniać koncepcje. Że nie jest niewolnikiem dogmatycznych schematów. To ważne, bo w tej chwili nowym celem będzie awans do finałów Euro 2024. Myślę, że z Czesławem Michniewiczem i z tym składem – a sądzę, że tacy piłkarze, jak Kamil Glik, Wojciech Szczęsny, Robert Lewandowski zostaną jeszcze w reprezentacji – ten awans powinniśmy bez problemu wywalczyć.

- Analizy naszej gry w Katarze by pan nie chciał?

- Mleko już się rozlało. Analizowanie, dlaczego tak a nie inaczej zagraliśmy z Meksykiem i dlaczego z Argentyną stawialiśmy autobus przed bramką nie ma już większego znaczenia. Patrzmy do przodu. Ważne jest to, co dalej ma do zaproponowania selekcjoner. Grając bowiem w tym samym stylu w eliminacjach Euro, nie będziemy w nich – moim zdaniem – faworytem i kandydatem do awansu. A jeżeli nawet awansujemy, nie zrobimy niczego więcej niż w Katarze. Tymczasem ja uważam, że ten skład – przy znalezieniu dlań odpowiedniej formuły na murawie – stać jeżeli nie na medal, to na ćwierćfinał Euro na pewno. I trener przed przedłużeniem umowy powinien nie tylko to usłyszeć: jedziemy na finałowy turniej do Niemiec z celem „zapukania” do strefy medalowej, ale i nakreślić plan, jak to osiągnąć!

Lewandowski ZWOLNIŁ Michniewicza? Wymowna odpowiedź po meczu z Francją
Sonda
Czy Czesław Michniewicz powinien poprowadzić reprezentację w eliminacjach do Euro 2024?

Internauci reagują na wynik meczu Francja - Polska

Najnowsze