Talent do kopania piłki Zbigniew Boniek – urodzony 3 marca 1956 roku w Bydgoszczy – miał wrodzony. Jego ojciec Józef był ligowcem w barwach bydgoskiej Polonii, wcześniej grywał także w szeregach Zawiszy. I to właśnie do tego klubu, poszukując profesjonalnych treningów, skierował „Zibi” jako dwunastolatek.
Dość szybko jednak okazało się, że i Zawisza, i Bydgoszcz są dla nieco „za ciasne”. Drogę do wielkiego futbolu – a potem i wielkiego świata, niekoniecznie wyłącznie piłkarskiego – otworzyła nastolatkowi dopiero przeprowadzka do Widzewa. W Łodzi tworzyła się wówczas ekipa, która na przełomie lat 70. i 80. okazała się najważniejszym polskim zespołem.
Osłupieliśmy, gdy zobaczyliśmy dom Zbigniewa Bońka w Rzymie. Tak mieszka były prezes PZPN, urządził się w luksusowej dzielnicy
Nie chodzi wyłącznie o dwa tytuły mistrzowskie i trzy wicemistrzowskie zdobyte w tym czasie. Widzew – z Bońkiem w jednej z głównych ról – jak równy z równym walczył z wielkimi rywalami na pucharowej arenie, eliminując m.in. Manchester City i United oraz Juventus. W Turynie sobie to zapamiętano: po mundialu w Hiszpanii „Zibi” został piłkarzem „Starej Damy”.
W kolejnych latach zdobywał z nią niemal wszystkie trofea: mistrzostwo i Puchar Włoch, a na arenie międzynarodowej – Puchar Europy, Puchar Zdobywców Pucharów i Superpuchar. „Bello di notte” - Gianni Agnelli, właściciel koncernu FIAT, ukuł dlań spektakularny przydomek związany z faktem, iż swe najlepsze mecze rozgrywał późnym wieczorem, przy świetle jupiterów.
Zbigniew Boniek i jego cuda w koszulce z orzełkiem
Polscy kibice, kibicując mu z daleka (czyli zza żelaznej kurtyny), mieli swoje własne chwile radości, fundowane im przez „Zibiego”. Ot, choćby słynny mecz na Camp Nou podczas finałów MŚ 1982. Boniek zaaplikował Belgom trzy gole, co było fundamentem awansu Biało-Czerwonych do półfinału mundialu, i do zdobycia trzeciego miejsca w świecie.
Zbigniew Boniek rozsierdził się dokumentnie. Ciska potężne gromy w internecie. „Arogancja i pycha!”
Pamiętają też fani nad Wisłą niezwykłe 24 godziny z życia piłkarza w maju 1985. Najpierw na „cmentarzu Heysel” polski napastnik strzelił jedynego gola w finale Pucharu Europy Mistrzów Krajowych (dziś Liga Mistrzów) w meczu z Liverpoolem, by niespełna dobę później przesądził w Tiranie o wygranej Polaków z Albanią w eliminacjach Mexico’86!
Nie do wiary, jak zmieniał się Zbigniew Boniek! Były prezes PZPN powoli dobija do „siedemdziesiątki”
No i pamiętają też – choć telewizja tego nie pokazywała – fakt zapraszania Bońka do reprezentacji „reszty świata”. Najpierw w Argentynie w 1979, przeciwko mistrzom świata; potem na pożegnanie Michela Platiniego w 1986. Wśród wielkich gwiazd wcale nie był statystą…
Zbigniew Boniek - trener, prezes i (wice)prezydent. A do tego pasjonat sportów różnych
Po zakończeniu kariery (była po drodze jeszcze Roma, z którą sięgnął po Puchar Włoch) też statystą być nie zamierzał. Skoro nie wychodziło mu na trenerskiej ławce – w klubach włoskich i w reprezentacji Polski, „poszedł w działacze”. Wiceprezes PZPN na przełomie wieków, potem – w dwóch kadencjach – przez dziewięć lat sternik naszej federacji. No i wreszcie wiceprezydent UEFA, wciąż jeszcze czynny w tej roli. A przy tym – nieustający recenzent futbolowej rzeczywistości w naszym kraju: merytoryczny, ale i kontrowersyjny; rzeczowy, ale i prowokujący.
Zbigniew Boniek reaguje na zarzuty prokuratury. Wystarczyło mu jedno słowo. Wymowne zachowanie
A że nie samą piłką człowiek żyje, jest też – od dekad – właścicielem koni, startujących w wyścigach skulki (czasem sam brał w nich udział, powożąc takim dwukołowym wózkiem). No i kocha inne sposoby aktywnego spędzania czasu: tenis, golf. „Dla każdej z mojej pasji znajdę odpowiedni czas. Jak jest go mało to tenis, jak mam pół dnia wolnego to runda golfa, a weekendy z końmi” – mówił dekadę temu.
