Super Express: - Mocno przeżywał pan to, co wszystko co działo się wokół pana syna?
Edward Krychowiak: - Oczywiście, że mocno, a również dlatego, że ukazywało się wiele nieprawdziwych informacji także w polskich mediach. Choćby, że Grzegorz stał na czele buntu i namawiał innych piłkarzy do opuszczenia Krasnodaru. To było niepotrzebne szukanie sensacji. W następstwie tego głos zabrali, były rosyjski piłkarz (A. Kawazaszwili -red.), czy ten były bokser a teraz deputowany (N. Wałujew), używając brzydkich słów w stosunku do mojego syna.
- Jednak szybko opuścił on Rosję, a już po wyjeździe stamtąd powiedział takie słowa: „Od początku wojny śledziłem, co działo się w sąsiednim kraju. Serce boli, stwierdziłem, że muszę wyjechać”. Jest pan dumny z takiej postawy syna?
- Muszę być dumny bo to mój syn. Podobały mi się jego słowa o tym, że każdy odpowiada za siebie i powinien postępować zgodnie ze swoim sumieniem. On tak zrobił. Byłem w kontakcie z nim i to nie była łatwa sytuacja, zmieniała się dynamicznie. Chciał pożegnać się z klasą, ale też zgodnie przepisami i myślę, że mu się udało. Nadal ma w Krasnodarze mieszkanie, bo przecież nie wiadomo co będzie dalej. Jest na wypożyczeniu i może będzie musiał wrócić po 30 czerwca.
- Bał się pan o syna po wybuchu wojny?
- Tak. Jeśli spojrzymy na mapę, to on był blisko wojny. Lotnisko w Krasnodarze nie działało, musieli przemieszczać się na inne najbliższe. Myślę, że łatwo jest rozmawiać o Rosji będąc w Polsce, czy gdziekolwiek indziej, albo dyktować i mówić, jak ktoś ma postąpić w Rosji, jeśli słyszę, że tam za samo wypowiedzenie słowa „wojna” można iść na 15 lat do więzienia. Trochę tak samo, jak w naszym kraju ocenia się wszystkich, którzy brali udział w stanie wojennym. Byłem wtedy żołnierzem, miałem warty, ochronę obiektów itd., i niektórzy z nas byli nazywani zdrajcami, co było niewspółmierne do tego, co się działo. Żeby zrozumieć pewne rzeczy, to trzeba było tam być. Jak dziennikarz może łatwo i krytycznie oceniać Macieja Rybusa, który ma w Moskwie żonę i dzieci?
- Szybkie znalezienie nowego klubu chyba potwierdza, że synowi bardzo zależy na grze w kadrze?
- Od dawna wypowiadał się, że w reprezentacji powinni grać ci, którzy grają regularnie w swoich klubach, więc nie mógł zrobić nic innego, jak szybko znaleźć klub. Znalazł, przyjechał na zgrupowanie reprezentacji, więc jestem spokojniejszy, bo rodzic zawsze martwi się na zapas.
Włoski gwiazdor załamany. Będzie tego żałował do końca życia