Super Express: Selekcjoner Czesław Michniewicz był obecny na meczu z Belgią w 2007 roku i przypomniał to ostatnio, mówiąc, że stadion w Chorzowie to szczególne miejsce dla polskiej piłki.
Ebi Smolarek: - Selekcjoner ma rację. Bardzo dobrze mi się grało na tym stadionie a patrząc na to, ile wspólnego jest między Stadionem Śląskim i reprezentacją Polski, to jest szansa żebyśmy z tą historią poszli dalej. Nie wiem dlaczego, ale ten stadion ma w sobie coś magicznego, bo czasami tak jest.
- Ze względu na kibiców?
- Kibice są najważniejsi. Przyjeżdżają z całej Polski i tworzą fajną atmosferę, ale wielkość stadionu też ma znaczenie. Są takie stadiony, które stwarzają dodatkowe wrażenie i dają moc piłkarzowi. Dla mnie drugim takim stadionem, oprócz Śląskiego był, Westfalenstadion w Dortmundzie, na którym również świetnie mi się grało w obecności 80 tys. widzów.
Piątek będzie gotowy na wtorek? Specjalna terapia ma pomóc napastnikowi reprezentacji!
- Może był pan stworzony do gry na wielkich stadionach?
- Może o to chodziło. Miałem dużą radość grając w Chorzowie i dobrze, że tam gramy tak ważny mecz. Trochę wielkich rzeczy na nim zrobiliśmy i chłopacy też powinni mieć to w głowach, że to nie jest byle jaki, ale bardzo ważny mecz, mogący dać im wyjazd na mistrzostwa świata. Na tym stadionie nie trzeba się bać grać! On nam pomoże razem z kibicami.
- Sam stadion nie wygra. Reprezentację prowadzi nowy trener, który miał mało czasu. To chyba nie jest atut ?
- Ma to na pewno znaczenie. Z tym, że trener jest nowy, ale chłopacy od kilku lat grają razem. Dlatego nie tylko trener o wszystkim decyduje, ale oni sami, a głównie ich mobilizacja. Mecz ze Szkocją był jaki był. Trochę dziwnie to zabrzmi, ale może lepiej, że go nie wygraliśmy. Był tylko remis i to prawie przegrany, ale nie będzie samozadowolenia i w Chorzowie będzie całkiem inna gra. Też się trochę dziwiłem, że ze Szkocją nie mogliśmy utrzymać się przy piłce w środku pola i nie stwarzaliśmy sytuacji.
- Do tego doszły kontuzje Milika, Salamona a Piątek walczy z czasem żeby zagrać.
- Każda kontuzja martwi, ale mecz w Chorzowie jest tak ważny, że nawet jak nie będzie jednego czy drugiego zawodnika, to ich zastępcy muszą stanąć na wysokości zdania i go wygrać. Nie ważne w jaki sposób, ale wygrać. Niech to będzie po golu strzelonym w 90 minucie. Pamiętam, że przed z Portugalią w 2006 roku też były kontuzje, ale u Leo Beenhakkera było takie nastawienie i tak przygotowywaliśmy się do meczu, że każdy wiedział o co chodzi. Ci co weszli, wiedzieli co mieli robić. Walczyliśmy o każdy metr boiska. Daliśmy z siebie wtedy absolutnie wszystko. Każdy biegał, pracował i dał z siebie więcej niż 100 procent. Jutrzejszy mecz może być taki sam.
- Jaki wynik pan prognozuje?
Wygramy 2:0. Albo niech będzie 2:1, jak wtedy z Portugalia, to też nam wystarczy (śmiech).