"Super Express": - Koniec z debetami na koncie...
Paweł Wszołek: - Stan konta nie jest tutaj najważniejszy. Spełniło się moje marzenie o Serie A. Będę mógł grać i rozwijać się w dobrym klubie. A z głodu faktycznie nie umrę. Dzięki pomocy mamy i menedżera przetrwałem ciężki okres w Polonii. Teraz będzie już tylko lepiej.
- Dlaczego do ostatniej chwili twój transfer do Sampdorii był utrzymywany w tajemnicy?
- Do rozmów z Sampdorią usiedliśmy mniej więcej przed miesiącem. Po zimowych przejściach z Hannoverem uznaliśmy z menedżerem, że nie ma co robić szumu. Poza tym ja do końca się zastanawiałem, czy to dobry ruch. Ostatecznie uznałem, że klub z Włoch to dla mnie najlepsza opcja. Poza tym po rozwiązaniu umowy z Polonią musiałem dwa tygodnie czekać na uprawomocnienie się decyzji PZPN. Ale teraz to już przeszłość. Jestem w Sampdorii, mam za sobą pierwszy trening, podczas gierki strzeliłem gola i wewnętrzny sparing skończył się wynikiem 1:1. Naprawdę jestem bardzo zadowolony.
- Do Włoch wyjechałeś sam, czy zamieszkasz tam razem z narzeczoną?
- Z narzeczoną. Jak wrócimy ze zgrupowania, to do mnie przyjedzie. Od czterech tygodni codziennie pobieraliśmy lekcje włoskiego, by wyjeżdżając, mieć opanowane przynajmniej podstawy tego języka. Jakoś sobie radzę. Zostałem świetnie przyjęty przez kolegów i trenera Delio Rossieggo. Po treningu, na którym kibice zrobili nam oprawę jak podczas meczu, zostałem przedstawiony fanom. Genua jest piękna. Słońce, morze, góry... Jestem pewien, że jak będę zdrowy, to nie będę odstawał od reszty drużyny.
- Patrząc na Rafała Wolskiego, który w Fiorentinie głównie grzeje ławę, nie miałeś chwil zwątpienia, czy dobrze robisz?
- Nie oglądam się na innych. Gdybym nie wierzył, że sobie poradzę, tobym nie wyjeżdżał albo zdecydował się na inną ligę, bo miałem też propozycje z Anglii i Niemiec.
- Trener Delio Rossi stawia na Polaków. Przyszedłeś ty, a już w najbliższych dniach do Sampdorii może trafić z Milanu Bartosz Salamon.
- Byłoby super! Z Bartkiem codziennie rozmawiamy przez telefon. To świetny kolega. I bardzo dobry obrońca. Czekam na niego niecierpliwie!
- Wracasz jeszcze wspomnieniami do Polonii, czy o ostatnim okresie przy Konwiktorskiej chcesz jak najszybciej zapomnieć?
- Wieczorami, leżąc już w łóżku, tak sobie wspominam, przez co wszyscy przeszliśmy. Ale niczego nie żałuję. Ekstremalne warunki, w jakich przyszło nam trenować i grać, tylko wzmocniły mój charakter.