"Super Express": - Wiosną przegraliście z Ukrainą w Warszawie 1:3. Chyba jest chęć rewanżu?
Jakub Błaszczykowski: - Tak, bo to jest jedyny mecz w eliminacjach, który przegraliśmy. Myślimy o rywalizacji z Ukrainą, bo zwycięstwo w Charkowie przedłuży szanse na awans. Dopiero jak to osiągniemy, będziemy mogli myśleć o Anglikach.
- Cud, czyli wywalczenie przepustki na mistrzostwa świata w Brazylii, jest realny?
- Dopóty, dopóki jest jakakolwiek nadzieja, to trzeba w to wierzyć. My, piłkarze, mamy tę wiarę.
- Z Ukrainą mieliśmy grać przy pustych trybunach, ale FIFA zmieniła zdanie...
- Po to się gra na pięknych stadionach, aby były one wypełniane przez fanów. Bo jeśli są kibice, to jest fajna atmosfera, a i piłkarzom lepiej się gra. Widziałem ostatnio mecz Legii w Lidze Europy z Apollonem, który rozegrano przy pustych trybunach. Wyglądało to przygnębiająco.
- Może przed starciem z Ukrainą powinniście wypić mocną kawę lub wziąć zimny prysznic, aby na początku nie stracić goli, jak to miało miejsce w pierwszym meczu?
- Rzeczywiście, musimy uważać w początkowych fazach spotkania. Jednak trzeba pamiętać także o tym, że mecz trwa 90 minut. Nie 15, 20 czy 60. Cierpliwość powinna być naszym atutem.
Ukraina - Polska. Piłkarze przywitani w Charkowie chlebem i solą ZDJĘCIA
- W ostatnich trzech meczach Borussii byłeś rezerwowym. Czy ta nowa dla ciebie sytuacja ma wpływ na twoją formę?
- Miałem zapalenie gardła i to był główny powód tego, że mniej grałem. Jednak to nie miało dużego znaczenia, bo nie miałem dłuższej przerwy. W składzie mamy wielu świetnych zawodników, którzy również chcą grać i dostają szansę od trenera. Nie mam odczucia, że straciłem miejsce w składzie.