"Super Express": - Gracie z Włochami 11 listopada. Wiesz, co dla Polaków znaczy ten dzień?
Damien Perquis: - Oczywiście, że tak. To rocznica wyzwolenia kraju z niewoli, nazywa się Święto Niepodległości. Dla wszystkich Polaków to wyjątkowa chwila. A dla naszej kadry również ważny dzień - mecz z Włochami, czołową drużyną świata. Znamy ich boiskowe zwyczaje prowokacje. Ale ja jestem pewien, że jeśli i nas będą prowokować, odpowiemy im... sprytem.
- Zagrałeś w trzech meczach kadry, w każdym miałeś okazje do strzelenia gola. Może wreszcie czas na bramkę?
- W tamtych spotkaniach zabrakło mi trochę szczęścia. Liczę, że teraz mi dopisze i uczczę golem Święto Niepodległości. Ale jestem przede wszystkim obrońcą i muszę skupić się na tym, by drużyna nie straciła gola.
- Rodzina przyjedzie z Francji na ten mecz?
- Niestety, nie, ale z pewnością obejrzą mnie w telewizji. Jeśli zostanę powołany na mecz kadry w lutym, wówczas zjedzie duża grupa moich bliskich.
- Jesteś w kadrze dopiero 2 miesiące. Jak się czujesz?
- Znakomicie! Jestem raczej cichy i skryty, ale myślę, że złapałem dobry kontakt z chłopakami. Pomogli mi w tym przede wszystkim Ludo Obraniak i Darek Dudka. Wydaje mi się, że nie ma w kadrze nikogo, kto miałby coś przeciwko mnie. Problemem jest tylko to, że z językiem polskim nie daję jeszcze sobie rady.
- A obiecywałeś, że podszkolisz polski...
- Cały czas uczę się, ostatnio zmieniłem nauczyciela. Oprócz tego zaprzyjaźniłem się z anestezjologiem z jednego ze szpitali w moim mieście, który posługuje się francuskim i polskim. Przy nim doskonalę polski, ale wciąż jeszcze przede mną wiele pracy. Nauczyłem się jednak podstawowych polskich zwrotów, dzięki którym mogę porozumiewać się z kolegami z obrony.