Tomasz Kuszczak: Pyta o mnie cała Europa WYWIAD!

2010-12-04 3:30

Tomasz Kuszczak (28 l.) nie dostał zgody na transfer z Manchesteru United. A chętnych do jego zatrudnienia nie brakuje. Pytają o niego kluby z Anglii, Niemiec, Włoch, Hiszpanii i Grecji.

"Super Express": - Ostatnio Manchester United z tobą w bramce odpadł z  Pucharu Ligi, przegrywając z West Hamem 0:4. Potrafisz wytłumaczyć co się z wami stało?
Tomasz Kuszczak: - Jesteśmy na pierwszym miejscu w lidze, a rywale zamykają stawkę i taka przegrana nie powinna się nam zdarzyć. Ale to pokazuje jak silna jest liga angielska. Trzeba przyznać, że z West Hamem na ich boisku zawsze mieliśmy problemy. I to nawet grając w najsilniejszym składzie. Najbardziej jednak bolą rozmiary tej porażki. Nie wyszło nam, a rywal grał bezbłędie. Co strzał to gol. Nie przypominam sobie, żebym wcześniej puścił w barwach Man Utd cztery gole. A z West Hamem miałem pięć strzałów, z czego cztery wpadły do siatki. Po uderzeniach z bliska, ale nie zamierzam się usprawiedliwiać.

- Angielskie media twierdzą, że twoje notowania u Alexa Fergusona poszły mocno w dół...
- Słyszę głosy, że to mój koniec, że już więcej nie zagram w MU, ale nie wydaje mi się, aby jeden występ przekreślał wcześniejszy dorobek. Czasami takie mecze się zdarzają. Nie jestem supermanem, który wszystko wybroni. Ten sezon miał być dla mnie bardzo ważny, ale gram rzadko. Wystąpiłem w czterech spotkaniach. Trudno cokolwiek udowodnić, czy zrobić coś genialnego, grając raz na miesiąc.

- Angielskie media donszą, że w zimowym oknie transferowym pożegnasz się z Manchesterem. Dostałeś zgodę na transfer?
- Bzdura! Nie usłyszałem od menedżera Fergusona, że mam zielone światło i mogę sobie szukać klubu. Nie powiedział: słuchaj Tomek, nie spełniasz naszych wymagań, mamy lepszych i w tej sytuacji rezygnujemy z ciebie. Nic nie sugerował. Czekam na rozwój sytuacji. Na pewno teraz nie będę składał żadnych deklaracji. Przecież jeszcze niedawno wszyscy pozbywali się Dimitara Berbatowa. Ale Bułgar strzelił pięć goli i sprawa ucichła.

- Jednak coś musi być na rzeczy, bo przed kilkoma dniami bramkarzem Manchesteru został Anders Lindegaard. Czy ten transfer nie zwiastuje kłopotów dla Kuszczaka?
- Chyba nie, bo Duńczyk będzie potrzebował czasu na adaptację. Aby grać w lidze angielskiej trzeba być do niej przygotowanym. Tak z marszu nie da się wskoczyć. Klub szuka nowych opcji, żeby mieć większy wybór, bo Edwin van der Sar prawdopodobnie po sezonie zakończy karierę. Mnie ten transfer nie zdziwił, ani nie zaskoczył.

- Tyle, że to nie koniec bramkarskich transferów MU. Kolejnym celem jest David de Gea z Atletico...
- Od kiedy jestem na Old Trafford, co chwilę słyszę o nowych bramkarzach, którzy mają trafić do klubu. I za każdym razem pojawią się komentarze, że w tej sytuacji to już na pewno Kuszczak będzie musiał odejść. I co? Przetrwałem pięć lat. Z tymi informacjami  jest jak z bombkami na choince. Spokojnie sobie wiszą, nagle jakaś spada, rozbija się, a wtedy robi się hałas.

- Może jednak powinieneś odejść, żeby grać?
- Trener wie, że znudziła mi się już rola rezerwowego. Każdy mecz spędzony na ławce jest dla mnie czasem straconym. Nie jestem z tego powodu szczęśliwy. Ale trudno przeskoczyć Edwina van der Sara. Ciągle jednak marzę, że będę numerem 1 w MU. Na pewno nie mam zamiaru się oszukiwać. Mogę w ogóle nie dostać szansy, aby je spełnić. Jeśli mi się nie powiedzie, to z końcem sezonu będę chciał zmienić klub. Sam pójdę do trenera i powiem, że chcę odejść. Nie będę traktował tego w kategoriach porażki. Świat się nie zawali. Zamknę pewien etap w życiu i będę spełniał się w innym klubie.

- Są chętni, aby zatrudnić rezerwowego bramkarza Manchesteru?
- Rezerwowego, ale nie znaczy, że słabego (śmiech). Mogę powiedzieć, że propozycji nie brakuje. Są pytania z Anglii, Niemiec, Włoch, Hiszpanii i Grecji. I to z naprawdę mocnych klubów.

- Na dobre wypadłeś z reprezentacji Polski...
- Trener Smuda jest uczciwy i na początku postawił sprawę jasno. Nie gram w klubie, to i nie ma dla mnie powołań. Nie mam do selekcjonera pretensji o brak nominacji. Ale i to się zmieni.

Najnowsze