Tomasz Hajto to jeden z najpopularniejszych polskich piłkarzy początku XXI wieku. Obrońca z Makowa Podhalańskiego grał wtedy w FC Schalke 04 i był podporą reprezentacji Polski, która zagrała m.in. na mundialu w Korei i Japonii. Hajto przez lata grał za granicą, ale w lipcu 2006 r. wrócił do ojczyzny. Podpisał kontrakt z ŁKS Łódź, a kilka miesięcy później popełnił jeden z największych błędów w życiu. W lutym 2007 r. na ulicy Dachowej w Łodzi piłkarz potrącił śmiertelnie 74-letnią kobietę. Przyczyną wypadku na pasach było niezachowanie ostrożności i nieustąpienie pierwszeństwa. Hajto był trzeźwy i został skazany, ale wyrok do dziś budzi emocje. Sąd ukarał go dwoma latami więzienia w zawieszeniu na cztery, 7 tysiącami złotych grzywny i zakazem prowadzenia samochodów przez rok. Opinia publiczna nawet kilkanaście lat później żyje tym tematem, a 51-latek postanowił opowiedzieć o wszystkim ze swojej perspektywy w autobiografii pt. "Tomasz Hajto. Ostatnie rozdanie".
Tomasz Hajto chce się bić z kolejnym piłkarzem! Ta wiadomość nie pozostawia złudzeń
Tomasz Hajto prosto z serca o śmiertelnym wypadku samochodowym
"Minęło 14 lat, a cały czas to przeżywam... Byłem trzeźwy, ale przekroczyłem prędkość. Mogłem przecież jechać ostrożniej, wolniej. W końcu prowadziłem potężne auto, chryslera, a opony zimowe podczas deszczu miały słabszą przyczepność. Jechałem prawym pasem i ta kobieta weszła na ulicę tuż obok przejścia dla pieszych, ale jednak w jego obrębie. W ogóle nie widziała, jak nadjeżdżam - gdyby się zatrzymała, być może jakoś bym ją ominął. Dosłownie centymetry dzieliły życie od śmierci" - wyznał Hajto.
Robert Lewandowski znalazł się w opłakanej sytuacji. Ciężko nie stracić wiary
Po tym wyznaniu Hajty serce staje w gardle
"Chciałem uciec w lewo albo na przystanek, ale było za późno. A potem to uderzenie, huk... Modliłem się, żeby ją uratowali. Ale kiedy zobaczyłem, że nakrywają ją czarną folią, nogi się pode mną ugięły. Ogarnęła mnie rozpacz nie do opisania. Siedziałem na krawężniku i płakałem" - kontynuował były piłkarz, który po wypadku dobrowolnie poddał się karze, ale nie składał wyjaśnień. Dopiero po latach zebrał się na tak szczere wyznanie w autobiografii napisanej z Cezarym Kowalskim.