Jesus Imaz

i

Autor: cyfrasport Jesus Imaz

Horror w Gliwicach

Jesus po raz kolejny uratował Jagiellonię. Hiszpan ciągnie kolegów po mistrzostwo!

2024-05-18 21:57

Piłkarze Jagiellonii, wychodząc na rozgrzewkę przed meczem z Piastem, wiedzieli już, że przy Okrzei nie przyklepią mistrzowskiego tytułu. Do wyprzedzenia Śląska (wygrał z Radomiakiem 2:0), a więc utrzymania w swych rękach wszystkich kart przed ostatnią kolejką, potrzebowali w Gliwicach remisu. Ten fakt miał znaczenie dla obrazu spotkania, zwłaszcza w jego pierwszej połowie.

Goście co prawda częściej byli przy piłce, częściej też František Plach miewał zatrudnienie, ale – wyjąwszy pewnie obronione przezeń uderzenie Jose Naranjo i sparowany na siatkę „centrostrzał” Dominika Marczuka – trudno było mówić o tym, by cierpła mu skóra po akcjach Jagi. Białostoczanie – najskuteczniejsza drużyna ligi, notująca rekordową w historii klubu serię 16 gier o punkty z golem – zdawali się nie rzucać na szalę wszystkiego, co mają najlepszego. Pewnie i dlatego, że Piast na finiszu ligi jest groźny jak nigdy wcześniej w tym sezonie: w pięciu wcześniejszych kolejkach zdobył 13 punktów, cztery z tych gier kończąc z czystym kontem strat!

Gliwiczanie jednak- mimo tego dorobku – też mieli duży szacunek dla „Dumy Podlasia”. Dość powiedzieć, że po stronie ich aktywów przez kilkadziesiąt minut zapisać można było tylko nieznacznie chybione (obok długiego słupka) uderzenie Arkadiusza Pyrki. W tej sytuacji jedynym momentem, który wywołał autentyczne emocje wśród fanów gospodarzy, było zejście z murawy Kamila Wilczka. Rzęsistymi oklaskami pożegnano jedną z klubowych legend. Nowego kontraktu dla niej nie będzie...

Zaraz potem – z powodu urazu – boisko opuścić musiał inny kultowy piłkarz gospodarzy, Jakub Czerwiński. Na trybunach zastanawiano się, jak wpłynie to na solidność gliwickich zasieków w momencie utraty ich dyrygenta. Jagiellonia jednak – mimo upływających minut - nie sprawiała wrażenia drużyny z determinacją walczącej o wygraną; jakby mając z tyłu głowy myśl o tym, że mistrzowski tytuł przypieczętuje za tydzień u siebie, wygrywając z Wartą…

Podopieczni Adriana Siemieńca na kilkanaście minut przekonali się jednak, że wszelkie kalkulacje są bardzo niebezpieczne. Michaeowi Ameyowi, który trafiał w dwóch poprzednich grach Piasta, wyszedł strzał życia i Piast objął prowadzenie, powodując w wyścigu o mistrzostwo wzrost akcji Śląska. Chwilę potem stuprocentową okazję na wyrównanie zmarnował Kristoffer Hansen i wydawało się, że rywalizacji o złoto będziemy mieć do czynienia z niezwykłym zwrotem akcji.

Od czego jednak Jaga ma Jesusa Imaza?! Któryż to już raz w sytuacji absolutnie beznadziejnej właśnie Hiszpan przywrócił nadzieję swej drużynie? Z bliska zamienił na gola dośrodkowanie Marczuka i sprawił, że białostoczanie los tytułu znów mają we własnych rękach!

Piast Gliwice – Jagiellonia Białystok 1:1 (0:0)

1:0 Ameyaw 78. min, 1:1 Imaz 90. min

Sędziował: Jarosław Przybył. Widzów: 8045

Piast: Plach – Pyrka, Mosór, Czerwiński (70. Huk), Mokwa Ż – Ameyaw, Tomasiewicz (70. Chrapek), Dziczek, Felix (90. Hateley), Szczepański (70. Krykun) – Wilczek (66. Kostadinow)

Jagiellonia: Alomerović – Saček, Skrzypczak, Haliti, Wdowik – Marczuk, Romanczuk (85. Nguiamba), Imaz, Nene, Naranjo Ż (63. Hansen) – Pululu Ż (85. Caliskaner)

Najnowsze