"Super Express": - Pierwsza porażka w 2016 roku była jak wstrząs?
Robert Lewandowski: - To za duże słowo, zresztą my nie potrzebujemy żadnego wstrząsu. Bardziej potrzebujemy analizy błędów i żeby ich nie powtarzać. Pamiętajmy, na jakim etapie przygotowań jesteśmy i być może to spowodowało, że czegoś zabrakło.
- Czego?
- Za wolno zakładaliśmy pressing i z tego wynikały kłopoty. Podeszliśmy do tego meczu za mało agresywnie, a to spowodowało, że musieliśmy gonić wynik. Prawda jest taka, że nawet w meczach towarzyskich powinniśmy realizować to, co sobie założyliśmy. Z drugiej strony, budujemy formę na Euro 2016, a nie na sparingi. W meczu z Holandią dostaliśmy dobrą szkołę, z której wyciągniemy wnioski.
- Może na obozie w Arłamowie zostaliście „zajechani”?
- Nie czułem się zmęczony po tym obozie. Wpływ na naszą grę z Holandią miało bardziej grząskie boisko, bo ostatnie 20 minut „weszło” nam w nogi i nie było łatwo nam biegać. Po meczu z Holandią dostaliśmy 2 dni odpoczynku i wierzę, że wrócimy ze świeżymi głowami.
- Kilka razy zostałeś solidnie poturbowany.
- To normalne. Nie możemy być zaskoczeni tym, że przeciwnicy postępują z nami twardo, bo tak samo będzie grała Irlandia Północna. W takich sytuacjach trzeba podjąć rękawicę.
- Porażkę z Holandią można traktować jako ostrzeżenie?
- Oby zadziałała tak, że będziemy w każdym meczu dawali z siebie jeszcze więcej. Że wstąpi w nas jeszcze większa sportowa złość, a okazję by to pokazać będziemy mieli w poniedziałek w Krakowie. Pamiętajmy, że na Euro będziemy atakować z ostatniej pozycji, jeśli chodzi o ranking i będziemy robić wszystko, by po turnieju to się zmieniło.