"Super Express": - Po świetnej pierwszej połowie mało kto chyba myślał, że w drugiej będzie taki horror...
Robert Lewandowski: - Sami się uśpiliśmy tą grą. Ja do tej 80. minuty nawet podań nie dostawałem. Była złość. Kiedy prowadzisz u siebie 2:0 i rywal wyrównuje, to jesteś wściekły. Dopiero musisz strzelić bramkę na 3:2, żeby to uspokoić. Chciałbym, żeby te nasze mecze były spokojniejsze.
- Co jest do poprawy?
- Dużo, i to było widać gołym okiem. Ustawianie się bez piłki, atakowanie rywala. Graliśmy do pomocników, ale piłka nie docierała do napastników. A jak nie ma podań do zawodników ofensywnych, to ciężko stwarzać sytuacje. Ten mecz nie był w naszym wykonaniu nawet dobry.
- Mimo zwycięstwa dość ostro wytykasz drużynie błędy.
- Ale dlaczego mam mówić, że jest świetnie, jak jest inaczej? Świetnie by było, jakbyśmy wygrali 4:0. Dużo pracy przed nami. Nie ma co ukrywać, że na mistrzostwach świata takie błędy będą wykorzystywane.
- Strzeliłeś 16 goli w tych eliminacjach, na tę chwilę jesteś najskuteczniejszym piłkarzem w historii kwalifikacji do mundialu...
- Cieszę się, że moja gra i moje bramki pomogły nam w awansie. Ale zdaję sobie sprawę, że kosztowało nas to naprawdę dużo wysiłku.
- Po raz pierwszy pojedziesz na mistrzostwa świata. Z jakimi nadziejami?
- Nie jesteśmy drużyną, która jadąc na mundial, może mówić, że chce zdobyć tytuł. Trzeba stąpać twardo po ziemi. OK, jesteśmy wysoko w rankingu, będziemy losowani z pierwszego koszyka, ale nie ma co pompować balonika. Trzeba poczekać, na jakich rywali trafimy. Widać po meczu z Czarnogórą, że nasz skład, również jeśli chodzi o ławkę rezerwowych, pozostawia wiele do życzenia. Mamy czas do lata, mam nadzieję, że kilka nowych perełek się pokaże i wzmocni naszą drużynę.
Grosik tak świętował awans, że pękała mu głowa