"Super Express": - Kiedy wrócisz na boisko? To najbardziej interesuje polskich kibiców...
Sebastian Boenisch: - 21 grudnia lecę na kontrolę do lekarza, który mnie operował, i od niego usłyszę co dalej. Liczę na to, że jeszcze w tym roku będę mógł wykonywać pierwsze przebieżki, a po kilku tygodniach zacznę ćwiczenia z piłką na boisku. Czuję się na tyle dobrze, że kilka dni temu wsiadłem do samochodu i razem ze swoją dziewczyną pojechałem na świąteczne spotkanie do Bremy. Miło było znów być w gronie wszystkich kolegów, trenera, menedżera.
- Masz teraz dużo czasu. Oglądasz zapewne mecze rewelacyjnej Borussii Dortmund z trzema Polakami w składzie...
- Jestem zaskoczony tym, co chłopaki robią. Wygrać 14 z 17 spotkań w Bundeslidze - to duża sztuka. Cieszę się, że ważną rolę w zespole odgrywają Kuba, Piszczek i Lewandowski. Zobaczymy, czy w rundzie wiosennej Borussia wytrzyma presję. To będzie jak film "Ścigany".
- Twój tata powiedział mi kiedyś, że ma dwie ojczyzny - Niemcy i Polskę. W twoim przypadku jest podobnie?
- Urodziłem się w Polsce, z kolei całe dzieciństwo i młodość spędziłem w Niemczech, więc trudno mi powiedzieć jednoznacznie, gdzie jest moja ojczyzna. Mówi się, że jest tam, gdzie masz swój dom. Ale może być tak, że znajdę jakiś mały domek w Polsce i będę spędzał w nim więcej czasu.
- Co mógłbyś teraz przekazać kibicom reprezentacji Polski?
- Proszę, żeby zawsze tak nas dopingowali, jak w ostatnim meczu w Poznaniu, to było fantastyczne.
A nawet gdyby się zdarzały porażki, to niech w nas nie zwątpią. Zespół jest młody, mamy jeszcze sporo czasu do EURO i ta drużyna na pewno się rozwinie. Przy okazji chciałbym też życzyć polskim kibicom, kolegom i trenerom z reprezentacji oraz ich rodzinom wesołych świąt.